Manna i jaglana to często wybierane przez polskie mamy kasze do dziecięcych deserów. Manna niezmiennie od lat króluje w słodkich poczęstunkach dla najmłodszych, natomiast jaglana dopiero od niedawna zyskuje na popularności jako ich składnik. W ramach kampanii „Lubię kaszę – kasza na stół, na zdrowie, na co dzień” przedstawiamy propozycje na smakowite i zdrowe desery z kaszą. Jaglana zawiera sporo żelaza, jest fantastycznym źródłem krzemu, który odpowiada za mocne kości i stawy, oraz lecytyny, pozytywnie wpływającej na pamięć i koncentrację dziecka. Z kolei manna, bardzo rozdrobniona i praktycznie pozbawiona błonnika, to kasza lekkostrawna i delikatna dla żołądka, szczególnie wskazana dla osób z chorobami układu pokarmowego. Jest też pierwszą glutenową kaszką wprowadzaną do jadłospisu niemowląt. – Obie kasze są bardzo uniwersalne w kuchni i doskonale sprawdzają się w deserach lub na śniadanie. W prosty sposób można je więc wprowadzić również do diety malucha. Dzięki temu mamy szansę przekonać najmłodszych do jedzenia innych rodzajów kaszy. Warto spróbować! – zachęca Monika Stromkie-Złomaniec, dietetyczka i ekspertka kampanii „Lubię kaszę – kasza na stół, na zdrowie, na co dzień”. Rafaello z kaszy manny (autorka: Anna Gorgol / @cossiegotuje) Składniki (na ok. 10-15 szt.): 7 łyżek kaszy manny 1,5 szklanki mleka 2 łyżki masła 2 łyżki miodu 1 łyżka cukru wiórki kokosowe zapach kokosowy Do garnka wlewamy mleko, dodajemy miód, masło oraz cukier i zagotowujemy. Następnie wsypujemy kaszę manną oraz wkrapiamy kilka kropel zapachu. Gotujemy parę minut, ciągle mieszając, a potem masę studzimy. Gdy wystygnie, formujemy z niej małe kulki i każdą obtaczamy w kokosie. Brownie jaglane (autorki: Alaantkoweblw / @alaantkoweblw) Składniki: 200 g masła 200 g gorzkiej czekolady (minimum 70%) 2 łyżki gorzkiego kakao 4 jajka pół szklanki kaszy jaglanej + 1 szklanka wody pół szklanki mąki orkiszowej/pszennej 1 szklanka cukru 1 łyżka cukru wanilinowego 1 czekolada mleczna na polewę 1 łyżka masła do wysmarowania formy Płuczemy kaszę na sitku pod gorącą wodą, aby kasza nie była gorzka. Gotujemy wodę i wsypujemy do niej kaszę. Gotujemy ją pod przykryciem 18 minut na małym ogniu, by wchłonęła cały płyn. Po tym czasie zdejmujemy pokrywkę i odstawiamy kaszę do wystygnięcia. Następnie rozpuszczamy masło. Jak już się rozpuści, wyłączamy palnik i do gorącego masła dodajemy połamaną gorzką czekoladę. Mieszamy, by się roztopiła, po czym odstawiamy całość do ostudzenia (masa może być ciepła). Do miski wbijamy jajka, dodajemy cukier, cukier wanilinowy i miksujemy na puszystą masę. Dodajemy do niej czekoladową masę, mąkę, kakao i kaszę, i miksujemy wszystko tylko do połączenia składników. Formę o średnicy 28×28 cm smarujemy masłem i wylewamy do niej masę. Pieczemy brownie 30 minut w 160 stopniach bez termoobiegu. Upieczone ciasto odstawiamy do ostygnięcia. Czas na polewę! Czekoladę mleczną rozpuszczamy w kąpieli wodnej i polewamy nią brownie, po czym odstawiamy je do lodówki, by polewa zastygła. Placuszki z kaszy manny (autorka: Anna Gorgol / @cossiegotuje) Składniki: 200 g kaszy manny 200 ml mleka 2 łyżki cukru 2 jajka do podania: ulubiony dżem i/lub świeże owoce Kaszę wsypujemy do garnka i zalewamy ją ciepłym (ale nie gorącym!) mlekiem. Odstawiamy na 10 minut. Następnie oddzielamy żółtka od białek. W oddzielnej misce ucieramy żółtka z cukrem i dodajemy je do kaszy z mlekiem. Białka ubijamy na sztywno i również delikatnie dodajemy do masy. Na patelni rozgrzewamy olej. Łyżką wykładamy małe placuszki i smażymy na niewielkim ogniu z obu stron do przyrumienienia. Podajemy z ulubionymi owocami i/lub dżemem. Tarta z kaszy manny z owocami (autorka: Anna Gorgol / @cossiegotuje) Składniki: Spód: 230 g mąki 150 g masła w temperaturze pokojowej 1 jajko 3 łyżki cukru 20 g kakao Krem: 500 ml mleka pół szklanki cukru 100 g masła 3/4 szklanki kaszy manny (błyskawicznej) owoce do dekoracji bezbarwna galaretka Do miski wrzucamy wszystkie składniki na spód i zagniatamy ciasto. Gotowe ciasto chowamy na 20 minut do lodówki, a po tym czasie rozwałkowujemy je. Formę na tartę o wielkości 24 cm smarujemy masłem, wykładamy na nią ciasto i nakłuwamy je. Ciasto w formie wykładamy papierem do pieczenia i obciążamy, np. ryżem. Pieczemy w 180 stopniach 15 minut, po tym czasie ściągamy ryż i pieczemy kolejne 15 minut. Czas na krem! Do garnka wlewamy mleko, dodajemy cukier oraz masło. Wsypujemy powoli kaszę i gotujemy ok. 5 minut. Jeszcze ciepłą masę wylewamy na upieczony spód, dekorujemy owocami i chowamy do lodówki. Następnie rozpuszczamy galaretkę w 400 ml wody, a gdy lekko stężeje, rozprowadzamy ją po owocach. Ciasto wstawiamy do lodówki jeszcze na 2 godziny i po tym czasie jest gotowe do zjedzenia. Jaglanka budyniowa (autorka: Anna Gorgol / @cossiegotuje) Składniki: 50 g kaszy jaglanej 500 ml mleka 1 łyżka budyniu 2 łyżki cukru ulubione owoce Kaszę wsypujemy na sitko i przepłukujemy. Do garnka wlewamy 400 ml mleka, dosypujemy kaszę oraz cukier i gotujemy ok. 10-12 minut. Budyń mieszamy z pozostałym mlekiem i dolewamy na koniec, po czym wszystko zagotowujemy. Gotową jaglankę przelewamy do słoika/miseczki i dekorujemy owocami. Ogólnopolska kampania promocyjno-edukacyjna „Lubię kaszę – kasza na stół, na zdrowie, na co dzień”, której organizatorem jest Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych, sfinansowana jest ze środków Funduszu Promocji Ziarna Zbóż i Przetworów Zbożowych. Więcej informacji o kampanii znajduje się tutaj: http://www.lubiekasze.pl/ https://www.facebook.com/lubiekasze/ https://www.instagram.com/lubie_kasze/ Kontakt dla dziennikarzy: komunikaty@smart-media.pl
Polecana osobom z podwyższonym stężeniem cholesterolu we krwi i zaburzeniami w gospodarce węglowodanowej, sprawdzi się w dietoterapii otyłości oraz przy zaparciach Słynie z wysokiej zawartości błonnika pokarmowego i węglowodanów złożonych, dzięki czemu wspiera prawidłowe funkcjonowanie układu pokarmowego, a także pomaga w utrzymaniu odpowiedniego poziomu cholesterolu i cukru we krwi. Obok białka o wysokiej wartości biologicznej, zawiera też niezbędne dla zdrowia tłuszcze i silne przeciwutleniacze. Kasza owsiana wyróżnia się niskim indeksem glikemicznym i jest dobrym źródłem wielu witamin i składników mineralnych. Choć mniej popularna od innych kasz, ze względu na właściwości zdrowotne i wartości odżywcze zasługuje na większą uwagę. Jej zalety prezentuje Monika Stromkie-Złomaniec, dietetyk kliniczny i ekspertka kampanii „Lubię kaszę – kasza na stół, na zdrowie, na co dzień”, a o tym, jakie potrawy powstawały z niej w dawnej Polsce, mówi Paweł Ochman – ekspert kulinarny kampanii, autor książki „Kasze w roślinnej kuchni regionalnej”. Kasza owsiana znana była na polskich ziemiach już w XII wieku, a uprawa owsa na terenie naszego kraju miała miejsce, zanim pojawiła się Polska – najstarsze ślady uprawy tego zboża odnaleziono w Biskupinie. – Musiało minąć kilka wieków, by z całego ziarna powstała kasza – pęczak owsiany, a z łamanych ziaren – pęczak owsiany średni. Najpowszechniej kaszę owsianą stosowano w kuchni małopolskiej (szczególnie podhalańskiej), gdzie robiono z niej gęste zupy z dodatkiem dzikich ziół. Inny region to Warmia i Mazury. Zakon Krzyżacki powszechnie uprawiał owies i po zmieleniu dodawał do wypieku chleba, a ziarna były łamane i dodawane do pieczonych mięs. W XVIII wieku kaszę owsianą na tych ziemiach mieszano z mielonymi gorzkimi migdałami (główny składnik marcepanu królewieckiego) i przygotowywano gęste potrawki na słodko. W kuchni Kresów Wschodnich kaszę owsianą mieszano z dzikimi ziołami i podawano szczególnie na przednówku. Na Wołyniu i Polesiu robiono z niej farsze do pierogów i żydowskich holiszków. W lecznicy profesora Apolinarego Tarnawskiego w Kosowie Huculskim kaszę podawano ze smażoną trybulą (roślina należąca do rodziny selerowatych) lub w formie panierowanych opiekanek – opowiada Paweł Ochman. Czym owsiana wyróżnia się na tle innych kasz? Ma niski indeks glikemiczny (IG=51), dzięki czemu jest wskazana osobom z zaburzeniami gospodarki węglowodanowej. Doskonale sprawdzi się w jadłospisie osób z cukrzycą i w insulinooporności. Jest bogata w węglowodany złożone, co zapewnia sytość przez kilka godzin od jej spożycia. – Kasza owsiana to doskonałe źródło węglowodanów na talerzu osób odchudzających się lub dbających o utrzymanie prawidłowej masy ciała. Jest także ciekawą alternatywą dla płatków owsianych. Jej wartość odżywcza jest wyższa niż w przypadku płatków, dlatego warto częściej wybierać kaszę owsianą, przygotowując codzienne posiłki – podpowiada Monika Stromkie-Złomaniec. Owies zawiera najwięcej tłuszczu ze wszystkich zbóż, jednak jest on niezwykle cenny, ponieważ w 80% składa się z nienasyconych kwasów tłuszczowych, pełniących ważną rolę w profilaktyce chorób układu krążenia. Są to przede wszystkim kwasy: oleinowy (omega-9), linolowy (omega-6) i alfa‑linolenowy (omega-3), wykazujące szereg prozdrowotnych właściwości. Zawiera awenantramidy – specyficzne polifenole charakterystyczne dla produktów z owsa. Są to silne przeciwutleniacze o dużym potencjale przeciwzapalnym i przeciwmiażdżycowym. Wraz z β-glukanami obniżają cholesterol i zmniejszają ryzyko chorób sercowo-naczyniowych. Poza tym awenantramidy w połączeniu z błonnikiem owsa, witaminą E oraz innymi przeciwutleniaczami mają właściwości antyproliferacyjne – chronią komórki przed szkodliwym stresem antyoksydacyjnym oraz mogą hamować namnażanie się komórek nowotworowych (oczywiście trzeba podkreślić, że jedzenie owsa nie jest lekiem na raka, ale regularne spożywanie pełnoziarnistych produktów owsianych może być elementem profilaktyki przeciwnowotworowej). Owies wyróżnia się sporą zawartością białka – białko owsa ma najwyższą wartość biologiczną wśród białek zbóż i zawiera 7 z 10 aminokwasów egzogennych niezbędnych w diecie człowieka. Organizm nie jest w stanie samodzielnie ich syntetyzować, dlatego muszą być dostarczane wraz z pokarmem. – Jednym z aminokwasów egzogennych, bogato występującym w owsie, jest lizyna, która stanowi budulec białek, między innymi w mięśniach, ścięgnach i kościach. Warto, aby kaszą owsianą zainteresowały się osoby będące na diecie wegańskiej lub wegetariańskiej, właśnie z uwagi na sporą ilość białka, wyjątkową jak na produkt zbożowy – podkreśla dietetyczka. Błonnik owsiany dla zdrowych jelit Kasza owsiana zawiera zarówno błonnik nierozpuszczalny, jak i rozpuszczalny. Ta pierwsza frakcja zwiększa objętość stolca, pobudza ukrwienie i perystaltykę jelit, chroniąc przed zaparciami. Trzeba jednak pamiętać, że błonnik potrzebuje wody, aby spełnił swoją funkcję. Natomiast błonnik rozpuszczalny pod postacią β-glukanów, pęczniejąc w żołądku, wypełnia go i daje uczucie sytości, dlatego kasza owsiana sprawdzi się w menu osób na dietach redukcyjnych. – Poza tym β-glukany pochodzące z kaszy owsianej przyczyniają się do większej produkcji w jelicie grubym kwasu masłowego, czyli jednego z krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych. Ma to kolosalne znaczenie dla zdrowia jelit, gdyż maślan regeneruje i odżywia nabłonek jelit, a przy tym odpowiada za utrzymanie prawidłowego pH w jelicie grubym i tym samym chroni układ pokarmowy przed inwazją mikroorganizmów patogennych – mówi ekspertka. Skrobia oporna – pożywka dla dobrych bakterii Kasza owsiana to jeden z produktów bogatych w skrobię oporną (rodzaj błonnika nierozpuszczalnego), która nie jest trawiona przez enzymy przewodu pokarmowego i nie ulega wchłanianiu w jelicie cienkim. Według publikacji naukowych w ziarnie owsa mamy około 7% skrobi szybko trawionej (RDS), 22% skrobi wolno trawionej (SDS) i 25% skrobi opornej (RS) w stosunku do całkowitej skrobi występującej w owsie. Skrobia oporna stanowi cenny składnik diety, pozwalający zmniejszyć wartość energetyczną niektórych dań węglowodanowych i jest pożywką dla rozwoju pożytecznej mikroflory jelitowej. Bogactwo β‑glukanów obniżających cholesterol Zawarte w kaszy owsianej β-glukany (rodzaj błonnika rozpuszczalnego) zmniejszają wchłanianie cholesterolu i kwasów żółciowych z jelit, przyczyniając się do obniżenia cholesterolu całkowitego i frakcji LDL („złego” cholesterolu). Zawartość beta-glukanów w owsie może sięgać około 8,5%. – Z tego powodu regularne sięganie po owies oraz produkty z niego wytwarzane (kasze, płatki, otręby) jest elementem profilaktyki chorób sercowo-naczyniowych, w tym miażdżycy, nadciśnienia tętniczego i zawału serca. Poza regulacją gospodarki lipidowej, β-glukany z owsa pozytywnie wpływają na poposiłkową odpowiedź glikemiczną, zapobiegając skokom glukozy we krwi – wyjaśnia specjalistka. Mnóstwo witamin i składników mineralnych Kasza owsiana dostarcza licznych składników mineralnych, jak mangan, fosfor, selen, miedź, magnez, żelazo i bardzo ważny dla zdrowia cynk, który m.in. wzmacnia odporność, bierze udział w prawidłowym trawieniu białek, zapewnia dobry stan kości i zębów, chroni DNA przed stresem oksydacyjnym. Zawarte w niej witaminy z grupy B zapewniają prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego oraz wspierają prawidłowy metabolizm energetyczny. Dobre źródło naturalnych antyoksydantów Korzyści prozdrowotne kaszy owsianej związane są z obecnością w ziarnach owsa licznych związków przeciwutleniających (należą do nich tokoferole, tokotrienole, kwas fitynowy, flawonoidy). Nie bez znaczenia są również awenantramidy – polifenole występujące tylko w ziarnach owsa. Przypisuje im się działanie wzmacniające funkcje śródbłonka naczyń krwionośnych i właściwości przeciwzapalne, zatem związki z te, a także inne przeciwutleniacze z owsa, w tym witamina E, mogą wpływać na poprawę gospodarki lipidowej oraz węglowodanowej u osób z cukrzycą typu 2. Kasza owsiana a gluten Czysty owies jest zbożem naturalnie bezglutenowym. Może jednak dojść do zanieczyszczenia krzyżowego glutenem, jeśli owies rośnie blisko np. uprawy pszenicy. – Obecność glutenu w produktach owsianych związana jest z ich produkcją. Kasza owsiana czy płatki bardzo często bywają wytwarzane w tych samych zakładach produkcyjnych, które przetwarzają również pszenicę, żyto i jęczmień, zawierające gluten. Tu także mówimy o zanieczyszczeniu produktów owsianych glutenem. Ma to znaczenie dla osób chorujących na celiakię, gdzie nawet najmniejsza ilość glutenu w posiłkach nie jest wskazana. Takie osoby powinny wybierać produkty owsiane ze znakiem przekreślonego kłosa, który gwarantuje bezglutenowość surowca – tłumaczy Monika Stromkie-Złomaniec. Gotowanie kaszy owsianej – ważne wskazówki Zgodnie z zaleceniami ekspertki, tuż przed gotowaniem warto przepłukać kaszę owsianą pod bieżącą wodą, aby pozbyć się ewentualnych zanieczyszczeń. Kaszę zawsze wsypujemy do gotującej się wody w proporcji 1:4, czyli na 1 szklankę kaszy potrzebujemy 4 szklanki wody. Można do niej dodać 1-2 łyżki oleju rzepakowego.
Brak działającego systemu rewalidacji zagraża pacjentom Komentarz eksperta dr Łukasz Rakasz, Ordynator Oddziału Neurochirurgii Dziecięcej w Szpitalu Dziecięcym przy ul. Niekłańskiej, Forum Ekspertów Ad Rem Obecnie w Polsce praktycznie nie funkcjonuje efektywny system rewalidacji lekarzy – czyli okresowej weryfikacji uprawnień i kompetencji). Po uzyskaniu prawa wykonywania zawodu lekarze nie podlegają regularnej ocenie jakości swojej pracy ani obowiązkowej recertyfikacji. Choć formalnie istnieje obowiązek ustawicznego kształcenia i zbierania tzw. punktów edukacyjnych, to w praktyce nikt tego nie egzekwuje. W rezultacie – jak alarmują eksperci – dziesiątki, a nawet setki polskich lekarzy od lat nie uczestniczyły w żadnych szkoleniach czy konferencjach, prowadząc praktykę medyczną na poziomie sprzed kilkudziesięciu lat. Taki stan rzeczy sprawia, że spadek kompetencji lub braki w aktualnej wiedzy często wychodzą na jaw dopiero przy łóżku pacjentów, narażając ich zdrowie i życie. Brak systemowej weryfikacji umiejętności lekarzy przekłada się bezpośrednio na pogorszenie bezpieczeństwa pacjentów. Profesor Adam Dziki zwraca uwagę, że Polska należy do krajów o jednej z najwyższych śmiertelności z powodu raka jelita grubego w Europie – jedną z przyczyn jest fakt, że wielu chirurgów nie doskonali swoich umiejętności i operuje przestarzałymi metodami. Innymi słowy, brak ciągłego doskonalenia zawodowego oznacza gorsze wyniki leczenia. Nawet najlepsze leki czy sprzęt nie uratują pacjenta, jeśli zabieg zostanie wykonany niezgodnie z aktualnymi standardami. Pomimo tego obecne przepisy nie przewidują żadnych sankcji za zaniedbanie doskonalenia zawodowego – lekarz, który nie zbiera wymaganych punktów edukacyjnych, wciąż bez przeszkód wykonuje zawód. Taki dziurawy system uniemożliwia również identyfikację lekarzy mających problemy (np. wypalonych zawodowo, z trudnościami w pracy czy w życiu osobistym), którym należałoby zapewnić wsparcie lub czasowe ograniczenie praktyki. W efekcie brak mechanizmu rewalidacji oznacza, że dopóki nie dojdzie do poważnego błędu lub skargi pacjenta – nikt nie weryfikuje jakości pracy lekarza. Zawód lekarza to szczególna odpowiedzialność i publiczne zaufanie Lekarz należy do zawodów zaufania publicznego, co potwierdza Konstytucja RP i przepisy prawa. Społeczeństwo oczekuje od osób wykonujących ten zawód najwyższych kwalifikacji, etycznej postawy oraz pełnej odpowiedzialności za swoje działania. Nie bez przyczyny mówi się o etosie lekarza – przedstawiciele tej profesji mają bezpośredni wpływ na zdrowie i życie obywateli, służą ochronie fundamentalnych wartości społecznych. Aby sprostać temu wyjątkowemu zaufaniu, lekarze muszą być transparentni w swojej praktyce, w pełni odpowiedzialni za decyzje i godni zaufania każdego dnia. Niestety, długotrwały brak systemowej kontroli jakości opieki medycznej przyczynił się do kryzysu zaufania społecznego. Oznacza to, że miliony ludzi nie wierzą, iż lekarze zawsze postępują profesjonalnie i rzetelnie. Tego zaufania nie da się odbudować samymi kampaniami wizerunkowymi –konieczne są realne działania, które pokażą społeczeństwu, że środowisko lekarskie dba o utrzymanie najwyższych standardów i nie toleruje zaniedbań. Zawód lekarza to powołanie, które wymaga stałej pracy nad sobą. Medycy, bardziej niż przedstawiciele wielu innych profesji, powinni pozostawać otwarci na ocenę i informację zwrotną – zarówno od pacjentów, jak i kolegów z zespołu. Taka kultura transparencji i odpowiedzialności w medycynie leży w interesie całego społeczeństwa. Pacjent ma prawo oczekiwać, że lekarz regularnie aktualizuje swoją wiedzę i umiejętności, a jeśli tego nie robi – że zostanie to wychwycone odpowiednio wcześnie. Dlatego wprowadzenie systemu rewalidacji lekarzy nie jest atakiem na autonomię profesji, lecz przeciwnie – niezbędnym warunkiem utrzymania prestiżu i wiarygodności tego zawodu. Efektywne modele istnieją – czas na polską reformę W wielu krajach na świecie zawód lekarza podlega okresowej ocenie i odnowieniu uprawnień. Są państwa, w których lekarz co kilka lat musi udowodnić, że nadal spełnia wymogi do wykonywania zawodu – przedstawiając dowody doskonalenia zawodowego i pozytywne opinie, a brak takiego potwierdzenia skutkuje nawet utratą prawa wykonywania zawodu. Doświadczenia międzynarodowe pokazują, że taki system rewalidacji działa skutecznie, podnosząc jakość opieki i eliminując z praktyki osoby, które nie powinny już samodzielnie leczyć pacjentów. Nie musimy jednak kopiować żadnego modelu wprost. Możemy stworzyć rozwiązanie dostosowane do polskich realiów – ważne jednak, by nabrało ono mocy prawnej i faktycznie działało, a nie było kolejnym martwym przepisem. Samorząd lekarski oraz decydenci od lat dyskutują o zapewnieniu jakości w ochronie zdrowia. Pora przejść od dyskusji do czynów. Rewalidacja medyków nie musi oznaczać biurokratycznej szykany – jeśli zostanie zaprojektowana mądrze, stanie się narzędziem rozwoju zarówno dla lekarzy, jak i dla całego systemu opieki zdrowotnej. Ważne, by wdrażając reformę uwzględnić głos środowiska lekarskiego i stworzyć mechanizmy wsparcia – np. dla tych, którzy wymagają doszkolenia, a nie wyłącznie karania. Celem jest podnoszenie jakości, a nie piętnowanie lekarzy. Dobrze zaplanowany program rewalidacji będzie przede wszystkim służył społeczeństwu : bezpieczeństwu pacjentów i wzmocnieniu prestiżu polskiej medycyny. Proponowany model okresowej rewalidacji lekarzy Aby rewalidacja była skuteczna, powinna opierać się na ciągłym procesie oceny i doskonalenia – rozłożonym na powtarzalne cykle pięcioletnie. Każdy lekarz, niezależnie od specjalizacji, co 5 lat odnawiałby prawo wykonywania zawodu po spełnieniu jasno określonych kryteriów jakościowych. Poniżej kluczowe założenia takiego modelu: Pięcioletni cykl rewalidacji: Co 5 lat kompleksowa ocena lekarza, kończąca się potwierdzeniem prawa wykonywania zawodu na kolejny okres (lub – w skrajnych przypadkach – decyzją o jego zawieszeniu lub cofnięciu). Pięć lat to okres na tyle długi, by lekarz mógł zrealizować zaplanowany rozwój, a jednocześnie na tyle krótki, by nie dopuścić do utrwalania się złych nawyków lub zaległości. Coroczne rozmowy rozwojowe (oceny okresowe): W każdym roku cyklu lekarz odbywa jedną formalną rozmowę podsumowująco-rozwojową z wyznaczonym doświadczonym kolegą (mentorem lub koordynatorem ds. rewalidacji). Taka przyjazna ocena pracy ma na celu omówienie osiągnięć i ewentualnych trudności, wskazanie obszarów do poprawy oraz zaplanowanie dalszego rozwoju zawodowego na kolejny rok. Regularne rozmowy zapewnią bieżącą informację zwrotną – lekarz nie będzie zaskoczony wymaganiami, a w razie potrzeby otrzyma wsparcie (np. rekomendację szkoleń, staży, konsultacji). „Teczka zawodowa” lekarza (portfolio rozwoju): Każdy medyk prowadziłby indywidualną dokumentację doskonalenia zawodowego, w której gromadziłby dowody swojego rozwoju. Mogą to być certyfikaty zrealizowanych kursów, szkoleń, warsztatów, zaświadczenia o uczestnictwie w konferencjach, kongresach naukowych, potwierdzenia lektury istotnych publikacji (np. udział w e- learningach, zaliczenie testów wiedzy), opisy przeanalizowanych trudnych przypadków lub komplikacji, prace naukowe, osiągnięcia w miejscu pracy itp. Celem „teczki” jest wykazanie, że lekarz stale podnosi swoje kwalifikacje i utrzymuje aktualną wiedzę – czyli realizuje w praktyce ideę ustawicznego kształcenia. Teczka będzie oceniana podczas rewalidacji, ale też stanowi narzędzie samokontroli dla samego Informacja zwrotna od pacjentów: Integralną częścią oceny są opinie pacjentów. Co pięć lat (przed decyzją rewalidacyjną) pacjenci anonimowo wypełnialiby ankiety oceniające komunikację, zaangażowanie i sposób leczenia przez danego lekarza. Dodatkowo pacjenci mieliby stałą możliwość zgłaszania uwag lub pochwał na temat opieki – np. przez specjalny portal samorządu lekarskiego. Taka wielostronna informacja zwrotna pozwoli dostrzec mocne strony lekarza (np. empatię, umiejętność tłumaczenia chorób) oraz sygnały ostrzegawcze (np. powtarzające się skargi na brak komunikacji czy szacunku). Ważne, by opinie pacjentów służyły głównie rozwojowi – np. gdy pacjenci wskazują, że chcieliby lepszych wyjaśnień, lekarz może doskonalić kompetencje komunikacyjne. Informacja zwrotna od zespołu medycznego: Ocena koleżeńska to kolejny filar rewalidacji. W ramach procesu co 5 lat współpracownicy lekarza (inni lekarze, pielęgniarki, przełożeni) przekazują anonimowo swoje spostrzeżenia. Chodzi o kwestie takie jak praca zespołowa, przestrzeganie procedur, dzielenie się wiedzą, kultura pracy. Często to właśnie inni medycy najwcześniej dostrzegają, że kolega ma np. trudności z jakąś techniką albo przeciwnie – wyróżnia się świetnym podejściem do trudnych przypadków. Ustrukturyzowana informacja od współpracowników pomoże wychwycić zarówno sygnały alarmowe (np. lekceważenie standardów, konflikty w zespole), jak i dobre praktyki warte upowszechnienia. Obowiązek ciągłego podnoszenia kwalifikacji: Samorząd lekarski wraz z instytucjami zdrowia powinien jasno określić, ile aktywności rozwojowych musi podjąć lekarz w każdym cyklu i jak będą one punktowane. Udział w kursach doskonalących, zdobywanie dodatkowych umiejętności (np. certyfikaty z wąskich dziedzin), udział w projektach badawczych czy publikacje naukowe – wszystko to powinno być promowane i wymagane. Ustawiczne kształcenie musi stać się
Czy produkty zbożowe mogą być jednocześnie pyszne, zdrowe i lubiane przez dzieci? Kampania „Produkty zbożowe – pyszne i zdrowe!” pokazuje, że tak! W tej edycji twórczynie kulinarne, a zarazem specjalistki ds. żywienia, stworzyły autorskie przepisy zgodne z zasadami Talerza Zdrowego Żywienia – tak, by pełnoziarniste produkty zbożowe stały się apetyczną i wartościową podstawą codziennych posiłków. W ramach kampanii powstały kolorowe, smaczne dania, które nie tylko ułatwiają planowanie zdrowego menu, ale także zachęcają dzieci i dorosłych do wspólnego gotowania i odkrywania zbożowych smaków na nowo. Zupa szparagowa, naleśniki, a może pudding? Oto proste i zbilansowane przepisy stworzone z myślą o wspólnym gotowaniu z dziećmi. Ich autorkami są ambasadorki kampanii, znane twórczynie internetowe i ekspertki żywieniowe: dietetyczki Małgorzata Śmiechowicz i Marta Kostka oraz psychodietetyczka Marta Czerniewicz-Pietryga. Udowadniają one, że gotowanie może być nie tylko zdrowe i smaczne, ale też doskonałą zabawą. To wyjątkowa okazja, by dzieci stały się małymi pomocnikami w kuchni, a codzienne posiłki nabrały nowej energii i radości. Zupa szparagowa z pęczakiem (przepis Marty Kostki, @Kostka_o_Jedzeniu) Składniki (na 4 porcje): 1 pęczek zielonych szparagów (ok. 500 g) 100 g kaszy pęczak (ok. ½ szklanki) 1 cebula 1–2 łyżki masła lub oleju 1l bulionu warzywnego lub drobiowego 2 łyżki śmietany 12% (ok. 30 ml) skórka otarta z ½ cytryny (najlepiej z cytryny bio) sól i świeżo mielony pieprz (do smaku) Przygotowanie: Kaszę pęczak należy gotować w lekko osolonej wodzie przez 20–25 minut, a następnie odcedzić. Szparagi umyć, odłamać zdrewniałe końcówki. Łodygi pokroić w plasterki, główki zostawić w całości. Cebulę drobno posiekać. W garnku rozgrzać masło lub olej, zeszklić cebulę przez 2–3 minuty. Dodać łodygi szparagów, smażyć około 2–3 minuty. Wlać bulion i gotować przez 10 minut. Po tym czasie dorzucić główki szparagów i gotować jeszcze 3–4 minuty. Dodać przygotowany wcześniej pęczak i zagotować. Śmietanę zahartować (wymieszać z kilkoma łyżkami gorącej zupy) i wlać do garnka, delikatnie mieszając. Doprawić do smaku solą, świeżo mielonym pieprzem i skórką z cytryny. Naleśniki owsiane (przepis Małgorzaty Śmiechowicz, @MatczyneFanaberie) Składniki (na ok. 8-10 sztuk): 100 g mąki owsianej 50 g mąki orkiszowej jasnej 1 jajko 250 – 300 ml mleka 1 łyżka oleju (np. rzepakowego) lub roztopionego masła + odrobina do smażenia jeśli potrzebny 1 łyżeczka cukru (dla dzieci powyżej 1. roku życia można pominąć) 1 szczypta soli – można pominąć dla najmłodszych dzieci 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego Przygotowanie: W misce wymieszać przygotowaną mąkę owsianą, mąkę orkiszową, sól oraz opcjonalny cukier. W mniejszej misce roztrzepać jajko widelcem. Dodać 250 ml mleka, olej (lub roztopione masło) oraz opcjonalnie ekstrakt waniliowy. Wszystko wymieszać. Stopniowo wlewać mokre składniki do suchych, cały czas mieszając trzepaczką lub miksując na niskich obrotach, aż do uzyskania gładkiego, jednolitego ciasta bez grudek. Przykryć miskę ściereczką i odstawić ciasto na minimum 15 minut w temperaturze pokojowej. Ciasto lekko zgęstnieje. Po odpoczynku sprawdzić gęstość ciasta. Powinno mieć konsystencję lejącej się śmietany. Jeśli jest zbyt gęste (szczególnie w przypadku cieńszych naleśników), dodać stopniowo pozostałe 50 ml mleka (lub więcej, po łyżce), mieszając do uzyskania pożądanej konsystencji. Rozgrzać dobrze patelnię. W przypadku patelni przeznaczonej do smażenia naleśników zazwyczaj nie potrzeba jej natłuszczać. Przy standardowej patelni, przed smażeniem pierwszego naleśnika delikatnie natłuścić patelnię odrobiną oleju lub masła. Na rozgrzaną patelnię wlać porcję ciasta i szybko rozprowadzić ciasto po całej powierzchni patelni, poruszając nią okrężnymi ruchami. Smażyć na średnim ogniu przez około 1-2 minuty, aż brzegi naleśnika zaczną się lekko odklejać od patelni, a spód będzie apetycznie zarumieniony. Delikatnie podważyć naleśnik łopatką i przewrócić go na drugą stronę. Smażyć jeszcze przez około 1 minutę, do lekkiego zrumienienia. Gotowy naleśnik zsunąć na talerz. Powtarzać czynności do wyczerpania ciasta. Serek śmietankowy do naleśników 250 g serka śmietankowego kanapkowego lub twarogu półtłustego 1 łyżka cukru nasiona z laski wanilii Przygotowanie nadzienia: Wszystkie składniki zmiksować blenderem na gładką, puszystą masę. Używając standardowego twarogu półtłustego dodać podczas ubijania sera 2 – 3 łyżki mleka lub jogurtu śmietankowego. Pudding truskawkowy (przepis Marty Czerniewicz-Pietrygi, @Oswajam.Jedzenie) Składniki (na 2 porcje): 2 łyżki kaszy manny 250 ml mleka 2 garście owoców (truskawek, jagód, malin) opcjonalnie cukier do podania: kilka owoców (truskawek, jagód, malin) opcjonalnie listki mięty Przygotowanie: Zagotować 250 ml mleka, wsypać kaszę i na malutkim ogniu gotować ją przez kilka minut, ciągle mieszając. Kaszę oraz owoce zblendować na gładką masę. Jeżeli masa jest bardzo gęsta, dolać mleka. Pudding przełożyć do pucharków i udekorować plasterkami truskawek lub innymi owocami (jagodami lub malinami) oraz listkami mięty. Wskazówki: mleko można zastąpić napojem roślinnym. Jeśli truskawki są mało słodkie, można dosłodzić pudding, najlepiej w trakcie blendowania. Zamiast świeżych owoców, można użyć mrożonych, jednak warto je rozmrozić przed zmiksowaniem. Drożdżówki z rabarbarem (przepis Marty Kostki, @Kostka_o_Jedzeniu) Składniki (na 6 porcji): Ciasto: 300 g mąki pszennej (typ 450–550) 7 g suchych drożdży (1 paczka) 1 jajko 130 ml ciepłego mleka 40–50 g cukru 50 g roztopionego masła szczypta soli opcjonalnie ½ łyżeczki wanilii Nadzienie: 250–300 g rabarbaru (pokrojonego w plasterki) 2–3 łyżki cukru Kruszonka: 40 g mąki 25 g cukru 25 g zimnego masła Przygotowanie: W misce wymieszać mąkę, suche drożdże, cukier i sól. Dodać jajko i ciepłe mleko, wymieszać. Wlać roztopione masło i wyrabiać ciasto przez 5 – 8 minut, aż będzie gładkie i elastyczne. Przykryć i odstawić na ok. 40 minut do wyrośnięcia. Rabarbar wymieszać z cukrem. Odstawić, by puścił sok. W miseczce rozetrzeć palcami mąkę, cukier i zimne masło do uzyskania okruchów. Wstawić do lodówki na czas wyrastania ciasta. Wyrośnięte ciasto podzielić na 6 części. Z każdej uformować kulkę, spłaszczyć ją i zrobić wgłębienie. Nałożyć rabarbar i posypać kruszonką. Odstawić drożdżówki na ok. 30 minut pod przykryciem. Piec w piekarniku nagrzanym do temperatury 180°C (z funkcją góra–dół) przez 18–22 minuty, aż się zrumienią. Kolorowa sałatka makaronowa z kurczakiem i warzywami sezonowymi (przepis Małgorzaty Śmiechowicz, @MatczyneFanaberie) Składniki (3-4 porcje): 150 g makaronu pełnoziarnistego (np. świderki, kokardki) 200 g ugotowanej lub grillowanej piersi z kurczaka 100 g pomidorków koktajlowych 100 g ogórka szklarniowego lub gruntowego 50 g rzodkiewki kilka liści sałaty masłowej lub innej delikatnej sałaty 2-3 łyżki posiekanego szczypiorku 2-3 łyżki posiekanego koperku 1 mała marchewka (opcjonalnie, starta na drobnych oczkach) szczypta soli (do gotowania makaronu) Na sos: 3 łyżki jogurtu naturalnego gęstego 1 łyżka majonezu (opcjonalnie, dla bardziej kremowej konsystencji) 1 łyżeczka łagodnej musztardy (opcjonalnie) sól do smaku świeżo mielony czarny pieprz do smaku (opcjonalnie, w niewielkiej ilości) Przygotowanie: Makaron ugotować w osolonym wrzątku zgodnie z instrukcją na opakowaniu, na sposób al dente. Odcedzić i przelać zimną wodą, aby się nie kleił i szybciej ostygł. Odstawić. Ugotowaną lub grillowaną pierś z kurczaka pokroić w drobną kostkę. Pomidorki koktajlowe przekroić na połówki lub ćwiartki (w zależności od wielkości). Ogórka umyć i pokroić w kostkę. Rzodkiewki umyć i pokroić w cienkie plasterki. Liście sałaty umyć, osuszyć i porwać na mniejsze kawałki. Szczypiorek i koperek drobno posiekać. W przypadku użycia marchewki, obrać ją i zetrzeć na tarce o drobnych oczkach. W osobnym naczyniu wymieszać składniki na sos: jogurt naturalny, opcjonalnie majonez i musztardę. Doprawić solą i ewentualnie odrobiną pieprzu do smaku. Sos powinien być łagodny. W dużej misce delikatnie wymieszać ostudzony makaron, pokrojonego kurczaka, pomidorki, ogórka, rzodkiewkę, porwaną sałatę, posiekany szczypiorek i koperek oraz startą marchewkę. Dodać przygotowany sos do sałatki i delikatnie wymieszać. Sałatkę można podać od razu lub schłodzić w lodówce przez kilkanaście minut, aby smaki się przegryzły. Wskazówki: sos można modyfikować w zależności od preferencji dziecka, np. używając samego jogurtu z odrobiną ziół.
Bakterii nie dostrzeżemy gołym okiem, ale skutki dysbiozy jamy ustnej już tak. To szybko postępująca próchnica, krwawiące dziąsła, afty, a nawet nieświeży oddech. Warto zadbać o swoje drobnoustroje, które odwdzięczą się nam lepszym zdrowiem i odpornością. Sposoby na to zdradza doświadczona higienistka stomatologiczna. Aż 700 różnych gatunków bakterii, z czego 100 jednoczasowo może zasiedlać jamę ustną. To miliardy drobnoustrojów. Nie wszystkie są pokojowo nastawione. Wystarczy zmiana nawyków: podjadanie słodyczy, omijanie szczotkowania, palenie papierosów, puszczanie elektronicznego dymka czy po prostu kuracja antybiotykowa w czasie infekcji. Pojawi się dysbioza, a z nią nieprzyjemne dla zdrowia skutki. Warto wiedzieć, że rodzimy się bez bakterii w jamie ustnej; pierwsze zasiedlają ją te, które matka miała na ciele w trakcie porodu, z czasem pojawiają się coraz to nowe z otoczenia, z jedzenia, z brudnej dłoni, z karmienia przez rodziców oblizaną wcześniej łyżeczką czy niepostrzeżenie włożonym do ust smoczkiem, który wcześniej upadł na ziemię. Niektóre z nich zostają z człowiekiem na zawsze, jak przekazana od rodziców Streptococcus mutans – mikrob odpowiedzialny za próchnicę. Ratunku szukaj w diecie Nie tylko człowiek, ale i bakterie uwielbiają cukier. Jest dla nich łatwą w przyswojeniu pożywką. Mowa tu o cukrach prostych, jak sacharoza, glukoza i fruktoza, dwucukrach: laktozie i maltozie, ale też wielocukrach – skrobi. – To jasno wskazuje, jakich produktów należy unikać, a jakie wybierać. Słodycze oprócz sporej dawki cukru rzadko mają coś więcej do zaoferowania, dlatego powinny być stanowczo ograniczone. Szczególnie u osób osłabionych chorobą lub w czasie i po kuracji antybiotykowej, kiedy może dojść do przerostu uporczywego drożdżaka Candida albicans, co objawia się pieczeniem w jamie ustnej wraz z białawym nalotem na śluzówkach oraz języku. Wybierajmy warzywa w różnych formach: surowe, gotowane al dente, przestudzone, na przykład ziemniaki. To solidna dawka błonnika, który wspiera rozwój korzystnych drobnoustrojów. Zawierają także łatwo przyswajalne witaminy – zaleca Ewa Slabik, higienistka stomatologiczna z Dentim Clinic Medicover w Katowicach i wymienia: – Dla mikrobiomu dobre są także produkty fermentowane, czyli kiszonki, jogurty, kefir, zsiadłe mleko, także kiszona kapusta, kombucha czy kimchi. Ponadto źródła dobrych tłuszczów: ryby, nasiona, orzechy, awokado, ale też oliwy i oleje roślinne. Przemyślany dobór diety pod kątem zdrowia mikrobiomu powinien opierać się na produktach, które wspierają korzystne drobnoustroje, ale też na tym jedzeniu, które ich dostarcza. W procesie fermentacji (jest nim np. kiszenie) biorą udział bakterie kwasu mlekowego. To one stanowią jedną z najistotniejszych grup bakteryjnych mikrobiomu człowieka. Probiotyki do zadań specjalnych Choć o probiotykach mówi się dużo, to głównie w kontekście zdrowia jelit. Te ważne dla zdrowia jamy ustnej nie są tak popularne, a szkoda – bo mogą zdziałać naprawdę wiele dobrego! Trzeba jednak zwrócić uwagę na ich konkretne szczepy. – Probiotyki wpływające korzystnie na mikrobiom jamy ustnej to żadna nowość, chociaż teraz coraz powszechniej dostępne są w sprzedaży. Głównie w formie pastylek do ssania, płukanek czy jako pasty do zębów. Ważne są konkretne szczepy bakterii, przebadane zarówno pod kątem bezpieczeństwa, jak i właściwości. Wartymi uwagi są Streptococcus salivarius K12 i M18. Pierwszy produkuje substancje zwalczające potencjalnie szkodliwe bakterie, a drugi enzymy wspomagające usuwanie płytki nazębnej. Ponadto badania pokazują także, że szczepy Lactobacillus reuteri (DSM 17938 i ATCC PTA 5289) wspomagają naturalną odporność organizmu i przeciwdziałają rozwojowi Porphyromonas gingivalis, głównego mikroba odpowiedzialnego za stan zapalny dziąseł – przekonuje higienistka i dodaje: – Co więcej, te same szczepy są pomocne w walce z Candida albicans, grzybem odpowiedzialnym za pleśniawki i inne objawy kandydozy jamy ustnej. Probiotyki te konkurują z drożdżakami o przestrzeń i składniki odżywcze, stwarzając dla nich nieprzyjazne do bytowania warunki. Na dodatek bakterie te wytwarzają związek reuterynę zwalczający patogeny. Preparaty probiotyczne można stosować wspierająco w leczeniu istniejących problemów z zębami i dziąsłami, ale również profilaktycznie. Warto wiedzieć, że po zaprzestaniu stosowania liczba bakterii probiotycznych spada, a nawet zanika, dlatego najlepiej w porozumieniu z dentystą wprowadzić je do swojej codziennej pielęgnacji. W niektórych produktach występują także bakterie kwasu mlekowego kryjące się pod ogólnymi nazwami Lactobacillus i Bifidobacterium, ich zadaniem jest wspieranie zdrowego mikrobiomu, modulowanie odpowiedzi odpornościowej, ale także stworzenie dogodnych warunków dla rozwoju innych korzystnych mikroorganizmów. Dodatkowe wzmocnienie mikrobiomu Równowaga w świecie mikroorganizmów jest bardzo krucha i łatwą ją zachwiać. Główne czynniki? Pobieżne szczotkowanie, dużo cukru w diecie, palenie papierosów, ale też choroby, które obciążają organizm, jak cukrzyca, suchość w ustach, antybiotykoterapia. Kolonizację jamy ustnej przez komensalne gatunki bakterii można wspierać, przyczyniając się tym samym do zmniejszenia liczebności patogenów (tu zła wiadomość: ich nie wyeliminujemy całkowicie nigdy). – Jednym z takich pierwiastków jest cynk, dlatego spotkamy go w wielu produktach do higieny jamy ustnej. Nie tylko redukuje odkładanie się płytki nazębnej, ale hamuje wzrost patogenów, a przy tym przeciwdziała nieświeżemu oddechowi, wiążąc lotne związki siarki. W pastach i płukankach mogą występować formy inaktywowane bakterii kwasu mlekowego, które dobrze wpływają na odporność oraz sprzyjają odbudowie mikrobiomu przy dysbiozie. Spotkamy także naturalne enzymy rozbijające wytworzony przez bakterie biofilm na zębach oraz colostrum lub samą laktoferynę. To silnie działające substancje pochodzenia naturalnego wzmacniające odporność, działające przeciwzapalnie i przeciwdrobnoustrojowo – opisuje ekspertka Dentim Clinic Medicover. Warto zwrócić uwagę na ksylitol, zwany też cukrem brzozowym. W przeciwieństwie do zwykłego cukru, S. mutans nie jest w stanie go metabolizować. Gdy bakterie próbują przetworzyć ksylitol, jest on wchłaniany do ich komórek, ale nie dostarcza im energii, co prowadzi do ich „zagłodzenia” i zahamowania wzrostu. Dodatkowo użycie ksylitolu redukuje produkcję kwasów, utrzymując bardziej zasadowe środowisko w jamie ustnej, co sprzyja remineralizacji szkliwa. Ksylitol ogranicza także zdolność bakterii próchnicowych do przylegania do powierzchni zębów, ułatwiając ich usunięcie ze śliną i zapobiegając tworzeniu płytki nazębnej. Jest częstym dodatkiem w produktach do higieny jamy ustnej dla dzieci ze względu na jego przyjemny, słodki smak. Higiena na serio Nieodzownym elementem zdrowia jamy ustnej jest systematyczna i prawidłowa higiena jamy ustnej. Na liście czynności powinny znaleźć się: szczotkowanie, nitkowanie, płukanka, szorowanie języka i wizyty kontrolne. – Nitkowanie jest jednym z najważniejszych elementów codziennej higieny, ale chyba najbardziej zaniedbanym. To między zębami ukrywają się chorobotwórcze bakterie, które po pobieżnym szczotkowaniu rozpierzchają się po całej jamie ustnej. Lubią ciepłe, wilgotne środowisko i nie potrzebują tlenu do życia, dlatego lokują się w kieszonkach dziąsłowych. Nitka jest na tyle cienka, że rozbija film bakteryjny i ułatwia nam jego usunięcie szczoteczką czy płukanką. Powinniśmy także pamiętać o oczyszczaniu języka i unikajmy płukanek z alkoholem, bo niszczą też dobre bakterie – radzi Ewa Slabik z Dentim Clinic Medicover. W skomplikowanym ekosystemie drobnoustrojów jamy ustnej łatwo namieszać, prowadząc do dysbiozy i narażając się na uporczywe konsekwencje. Trudniej jest przywrócić równowagę, trwa to dłużej i nie zawsze idzie zgodnie z planem. Warto wdrożyć kilka prostych zasad, by zadbać o dobre bakterie, oraz liczyć na to, że one zadbają tak samo o nas.
Jak go usunąć? Z wiekiem nie tylko skóra wiotczeje i pogarsza się słuch. Starzeją się także nasze oczy, które zaczynają coraz gorzej widzieć z bliska. Starczowzroczność, czyli prezbiopia, nazywana też „syndromem długiej ręki”, to naturalny i nieunikniony proces, który dotknie każdego, kto przekroczy 40. rok życia. Dziś są to już milenialsi! Warto więc wiedzieć, jak skorygować widzenie lub pozbyć się problemu z pomocą innowacyjnych metod, które mogą go trwale usunąć. dr n. med. Iwona Filipecka, okulistka z Centrum Okulistyki i Optometrii OKULUS PLUS w Katowicach Oczy się starzeją – i jest to proces, który przejdzie każdy. Szacuje się, że tylko w Polsce starczowzroczność dotyka już niemal 10 milionów osób. W miarę starzenia się populacji liczba przypadków będzie rosła. Jak wyliczył World Council of Optometry, do 2050 roku prezbiopia będzie dotyczyć niemal 40% ludzi na całym świecie. Zwłaszcza że starczowzroczność – wbrew nazwie – nie dotyczy tylko osób starszych. Rozwija się stosunkowo wcześnie, już między 40. a 45. rokiem życia i nasila się z każdym kolejnym rokiem życia. – Prezbiopia to nic innego jak spadek zdolności oka do akomodacji, czyli ostrego widzenia z bliska. Przyczyną jest postępująca z wiekiem utrata elastyczności soczewki oka i osłabienie mięśni oka, które odpowiadają za jej kształtowanie. W przeciwieństwie do elastycznej soczewki u młodej osoby, która łatwo zmienia kształt, aby skupić się na obiekcie – jak świetnie działający zoom fotograficzny – starsza soczewka po prostu twardnieje i traci tę zdolność – mówi dr n. med. Iwona Filipecka, okulistka z Centrum Okulistyki i Optometrii OKULUS PLUS w Katowicach i dodaje: – W efekcie pogarsza się widzenia z bliska. Najczęściej osoby z prezbiopią widzą rozmazany tekst podczas czytania, muszą odsuwać tekst lub obraz daleko od oczu – stąd potoczna nazwa: „syndrom długiej ręki”. Osoby takie potrzebują też więcej światła do czytania, częściej odczuwają zmęczenie i suchość oczu podczas pracy z bliska czy doświadczają bólów głowy. To symptomy alarmowe, które powinny skłonić do wizyty u okulisty, zwłaszcza po czterdziestce. Głównym czynnikiem rozwoju prezbiopii jest bowiem wiek. Problem z ogniskowaniem na bliskie obiekty to fizjologiczny proces będący rezultatem starzenia się organizmu. Istnieje jednak szereg innych czynników, które mogą przyspieszać dolegliwości. Wśród nich znajduje się m.in. praca wymagająca ciągłego patrzenia z bliska, np. na urządzenia ekranowe. Także choroby ogólne – w tym cukrzyca, choroby tarczycy czy choroby autoimmunologiczne – mogą przyspieszać i nasilać ten starzenie się oczu. Również niektóre leki, np. antyhistaminowe, antycholinergiczne czy steroidowe, mogą spotęgować objawy prezbiopii. Do tego prezbiopia wcześniej może pojawić się u osób z nadwzrocznością. Kluczowa jest więc diagnostyka i czujność na objawy. Niestety, szacuje się, że w Polsce nawet co dziesiąta osoba ze starczowzrocznością nie jest świadoma swoich problemów ze wzrokiem. – Im wcześniej rozpoznamy starczowzroczność, tym skuteczniej możemy kontrolować problem, a nawet go usunąć innowacyjnymi metodami. Na 40. urodziny warto więc sprezentować sobie badanie wzroku. Diagnostyka jest prosta – składa się z wywiadu, badania ostrości widzenia z bliska i daleka przy pomocy tablicy Snellena, pomiaru wady wzroku, badania akomodacji oka, badania przedniego odcinka oka i dodatkowych testów, np. pomiaru ciśnienia śródgałkowego czy badania widzenia obuocznego i koordynacji wzrokowej. U starszych pacjentów czasem wykonuje się też badanie dna oka, zwłaszcza jeśli występują inne niepokojące objawy – mówi ekspertka. Leczenie: soczewki lub zabiegi trwale usuwające problem Terapia polega przede wszystkim na korekcji widzenia – opcji jest jednak wiele. Okulista może zalecić noszenie okularów – do czytania, progresywnych lub dwuogniskowych. Istnieje także możliwość zastosowania soczewek kontaktowych do monowizji. Wówczas jedno oko koryguje się do widzenia z daleka, a drugie – z bliska, np. do czytania. Alternatywą są soczewki kontaktowe multifokalne, czyli wieloogniskowe, które przypominają okulary progresywne. Umożliwiają wyraźne widzenie na różnych odległościach – zarówno z bliska, jak i z daleka, a także na odległość pośrednią. Coraz częściej można wykonać też refrakcyjną wymianę soczewki (RLE). To nowoczesny zabieg chirurgii oka, który usuwa prezbiopię i uniezależnia od okularów. – Zabieg RLE polega na usunięciu naturalnej soczewki oka i zastąpieniu jej sztuczną soczewką wewnątrzgałkową. Dobór soczewki jest indywidualny – uwzględniamy styl życia pacjenta, charakter pracy, aktywności oraz schorzenia okulistyczne i ogólne. Sam zabieg trwa kilkanaście minut, przeprowadzany jest w znieczuleniu miejscowym i nie wymaga hospitalizacji. To rozwiązanie, które pozwala trwale poprawić jakość widzenia i zrezygnować z okularów do czytania czy patrzenia w dal – mówi ekspertka OKULUS PLUS. Zabieg ma także inne, dodatkowe korzyści. – Wymieniając soczewkę, chroni się oko przed rozwojem zaćmy lub jednoczasowo i trwale usuwa się ją, jeśli już się rozwinęła. W trakcie zabiegu korygowane są także powszechne wady wzroku, takie jak krótkowzroczność, nadwzroczność i astygmatyzm, które mogą występować niezależnie od starczowzroczności i potęgować problemy z widzeniem. W tym przypadku, po wymianie soczewki, osoba taka nie musi już nosić okularów – mówi dr Iwona Filipecka. Istnieją także inne, innowacyjne sposoby na pozbycie się prezbiopii. Coraz popularniejszym rozwiązaniem jest laserowy zabieg refrakcyjny z wykorzystaniem metody Presbyond Pro. – Cały zabieg polega na modelowaniu rogówki w obu oczach przy pomocy wiązki lasera. Wzrok koryguje się tak, aby jedno oko wyraźnie widziało przedmioty w oddali, a drugie – które nie jest dominujące – przedmioty położone blisko. W rezultacie powstaje tzw. strefa przejściowa, dzięki której oczy mogą ze sobą współpracować i widzieć także na odległości pośrednie. To alternatywa dla okularów progresywnych lub dwuogniskowych, która uniezależnia pacjenta od nich – mówi dr Iwona Filipecka. Aby jednak móc z niego skorzystać, należy spełnić kilka warunków. Przede wszystkim rogówka pacjenta musi mieć odpowiednią grubość, wada wzroku powinna być stabilna przez co najmniej 12 miesięcy, a także nie mogą występować schorzenia takie jak zaćma, jaskra czy zespół suchego oka. Koniecznie jest też przejście kwalifikacji z szeregiem badań diagnostycznych. Starzenie się oczu można dziś więc skutecznie zatrzymać, a nawet częściowo cofnąć. – Nowoczesna optyka i okulistyka oferuje coraz szerszy wachlarz możliwości. Oprócz tradycyjnych okularów dostępne są także dyskretne soczewki kontaktowe, po które chętnie sięgają młodsze osoby zmagające się z presbiopią. Przyszłość należy jednak do nowoczesnych metod chirurgicznych i laserowych, które pozwalają przywrócić ostre widzenie w zaledwie kilkadziesiąt minut. Dzisiejsze zabiegi są coraz mniej inwazyjne, co znacząco skraca czas rekonwalescencji. Jednocześnie rozwój technologii sprawia, że są one coraz bardziej precyzyjne i skuteczne – podkreśla ekspertka OKULUS PLUS. Źródło: OKULUS PLUS OKULUS PLUS Centrum Okulistyki i Optometrii zostało założone w 2002 roku – Poradnia Okulistyczna oraz Szpital Chirurgii Jednego Dnia w Bielsku-Białej. W 2013 roku w Jaworznie rozpoczęła działalność Specjalistyczna Poradnia Okulistyczna lecząca dzieci od pierwszych dni życia. W 2024 roku OKULUS otworzył trzecią lokalizację – w Katowicach, gdzie diagnozuje i leczy dorosłych oraz dzieci od 6 miesiąca. Zabiegi okulistyczne realizowane są w Bielsku-Białej oraz w Katowicach. OKULUS to specjalistyczny ośrodek okulistyczny dla dzieci i dorosłych wykonujący pełną diagnostykę oraz leczenie laserowe i chirurgiczne chorób oczu.
Zamiast kontroli zbuduj relację, zadbaj o autonomię i stwórz pole do współpracy Jak zachęcać dziecko do zdrowych wyborów żywieniowych i sprawić, by chętniej sięgało po warzywa i owoce? Rozwiązaniem nie są ani zakazy, ani nagrody. Znacznie skuteczniejsze są codzienne, drobne działania oparte na zaufaniu, relacji i dziecięcej ciekawości – przekonuje Katarzyna Augustyniak, psycholog dziecięcy i ekspertka kampanii „Talerz dobrych porcji – dla zdrowego rozwoju dziecka”. To właśnie relacja – a nie kontrola! – stanowi fundament dobrych nawyków żywieniowych. Jeśli dziecko czuje się przy stole bezpieczne i traktowane z szacunkiem, chętniej wybiera nowe produkty. Choć zasady ujęte w formie Talerza Zdrowego Żywienia wskazują konkretne ilości poszczególnych kategorii produktowych w codziennej diecie, nie zawsze udaje nam się nimi kierować każdego dnia. To zupełnie naturalne, gdyż każdy dzień wygląda inaczej, a apetyt dziecka może się zmieniać. Warto pamiętać, że kluczem do budowania zdrowych nawyków nie jest przymuszanie, ale cierpliwość, dobry przykład i elastyczne podejście. Oto kilka praktycznych wskazówek, które pomogą podejść do tematu jedzenia z większym zrozumieniem. Buduj zaufanie – zamiast przymuszania Posiłki potraktujmy przede wszystkim jako okazję do bycia razem. Atmosfera rozmowy i bliskości sprzyja budowaniu pozytywnych skojarzeń z jedzeniem. Dziecko nie powinno odczuwać presji ani emocjonalnego nacisku. – Zachęcam rodziców, by unikali komentarzy typu: „zjedz dla mnie”, „jak nie zjesz, będzie mi smutno”, „bez obiadu nie ma deseru”. Takie komunikaty odbierają dziecku poczucie autonomii i mogą wywoływać opór. Znacznie lepiej sprawdzają się empatyczne reakcje, jak: „rozumiem, że dziś nie masz ochoty – może spróbujesz innym razem?” – proponuje Katarzyna Augustyniak. Dzieci uczą się przede wszystkim przez obserwację – jeśli widzą, że dorośli jedzą warzywa i owoce z przyjemnością, chętniej będą ich naśladować. Daj dziecku wybór – w rozsądnych granicach Warto włączać pociechy w proces decydowania o tym, co zjedzą. Dzieci, które mogą wybrać, co znajdzie się na ich talerzu (w ramach zdrowych opcji), są zwykle bardziej zaangażowane i chętniej próbują nowych potraw. – Świetnie sprawdzają się posiłki w formie bufetu, gdy dziecko może samodzielnie dobrać składniki, np. do naleśnika, tortilli czy pizzy. Dzięki temu czuje, że ma wpływ na przygotowanie dania, a to zwiększa szansę, że z ciekawością skosztuje czegoś nowego. Szanując jego wybory – także wtedy, gdy odmawia warzyw – pokazujemy mu, że jego zdanie się liczy. To buduje zaufanie i sprzyja otwartości na różnorodne smaki w przyszłości – przekonuje ekspertka. Rozmawiaj – zamiast przekonywać Ważne jest nie tylko to, co mówimy, ale i jak mówimy o jedzeniu. Lepiej opowiadać o smaku i fakturze niż straszyć niedoborem witamin. – Gdy powiemy: „marchewka jest chrupiąca i słodka” zamiast: „marchewka jest zdrowa, musisz ją jeść”, pobudzamy jego ciekawość i zachęcamy do spróbowania warzywa. Unikajmy komentarzy i porównań w stylu: „zjedz tyle, co brat”, ponieważ mogą zaburzyć one zdolność dziecka do wsłuchiwania się we własny apetyt i regulowania go. Pomaga też zadawanie otwartych pytań, np.: „co byś dziś chętnie zjadł?” albo „jak myślisz, co pasowałoby do tej potrawy?” – tłumaczy psycholożka. Proponuj zdrowe przekąski – na wyciągnięcie ręki Dobrze, jeśli w domu dostępne są zdrowe produkty, które łatwo i szybko możemy podać. Warto wydzielić taką przestrzeń, w której na co dzień znajdą się gotowe do zjedzenia przekąski. – Kolorowe talerze z pokrojonymi warzywami, owocami, hummusem czy orzechami to nie tylko wygodne, ale i atrakcyjne wizualnie rozwiązanie. Dziecko chętniej sięga po to, co jest pod ręką i ładnie podane – bez presji i konieczności ukrywania warzyw w potrawach – zaznacza Katarzyna Augustyniak. Przygotowuj posiłki – wspólnie z dzieckiem Zaangażowanie dziecka w proces tworzenia posiłków może zdziałać więcej niż niejeden poradnik. – Już maluch w wieku 2-3 lat może pomóc w wyborze „warzywa tygodnia”, uczestniczyć w zakupach, wybierając produkty do przygotowania posiłku, mieszać składniki w sałatce, obierać jajka lub układać składniki na domowej pizzy. Dzieci chętniej próbują dań, w których powstawaniu miały udział i które przygotowały razem z dorosłymi. Wspólne gotowanie to nie tylko nauka – to także czas bliskości i rozmowy. Warto im wtedy powiedzieć: „fajnie, że gotowaliśmy razem, sprawnie nam poszło!” – zachęca ekspertka kampanii. Nie walcz – współpracuj Budowanie zdrowych nawyków żywieniowych to proces, który zaczyna się od codziennych doświadczeń przy wspólnym stole, opartych na szacunku, uważności i relacji. Kiedy jedzenie przestaje być polem bitwy, a staje się przyjemnością, warzywa i owoce częściej trafiają na talerze najmłodszych – naturalnie i bez przymusu. Organizatorem kampanii jest Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych. Więcej informacji o projekcie znajduje się tutaj: https://talerzdobrychporcji.pl/ https://www.facebook.com/talerzdobrychporcji/
25 czerwca 2025 w Warszawie oficjalnie zainaugurowano działalność Koalicji Onkozdrowia Kobiet –wspólnej inicjatywy czołowych organizacji pacjenckich, powołanej w celu wzmocnienia głosu środowiska w zakresie potrzeb w obszarach edukacji, świadomości, diagnostyki i leczenia nowotworów wśród kobiet. Alarmujące dane epidemiologiczne i luki w systemie ochrony zdrowia sprawiają, że Polki nadal mają mniejsze szanse na wyleczenie niż kobiety w innych krajach Unii Europejskiej. Jak wynika z najnowszego raportu OECD „Krajowe profile dotyczące nowotworów 2025”, współczynnik umieralności z powodu raka piersi w Polsce wynosi 20 na 100 tysięcy kobiet – o 5% więcej niż średnia w UE. Tymczasem wczesne wykrycie i nowoczesne terapie pozwalają w większości przypadków na skuteczne leczenie. Polska wypada gorzej także w odniesieniu do innych nowotworów kobiecych: rak trzonu macicy: 38 przypadków na 100 tys. kobiet (UE: 27); rak jajnika: 23 przypadki na 100 tys. kobiet (UE: 16); rak szyjki macicy: 19 przypadków na 100 tys. kobiet (UE: 12); Niepokojące są też dane dotyczące innych nowotworów – np. liczba możliwych do uniknięcia zgonów z powodu raka płuc w Polsce wynosi 27 na 100 tys. kobiet[i] i jest aż o 30% wyższa niż średnia unijna. To nie jest dyskusja o statystykach, tylko o życiu naszych matek, żon, przyjaciółek i córek – podkreśla Anna Kupiecka, prezes Fundacji OnkoCafe oraz inicjatorka powołania Koalicji Onkozdrowia Kobiet – Polki czekają na diagnostykę i leczenie onkologiczne znacznie dłużej niż kobiety w innych krajach UE – w praktyce nawet dwukrotnie dłużej. Dodatkowo dostęp do nowoczesnych narzędzi diagnostycznych i terapii, które są standardem w Europie Zachodniej, w Polsce wciąż bywa ograniczony. To się musi zmienić w ciągu najbliższych lat. Równie istotna jak leczenie jest jednak profilaktyka – a tu statystyki dotyczące zgłaszalności są jeszcze bardziej alarmujące. Musimy intensyfikować działania edukacyjne: informować, uświadamiać i budować w kobietach nawyk dbania o własne zdrowie. To właśnie profilaktyka daje największą szansę na wczesne wykrycie nowotworu, co znacząco zwiększa możliwości skutecznego leczenia. Cel Koalicji: wyrównanie szans Polek Koalicja Onkozdrowia Kobiet dąży do tego, by każda kobieta w Polsce miała takie same możliwości walki z nowotworem jak mieszkanka Berlina, Paryża czy Madrytu. By to osiągnąć, potrzebne są konkretne zmiany: szybsza i skuteczniejsza diagnostyka, dostęp do nowoczesnych terapii zgodnych z europejskimi standardami, lepsza organizacja leczenia i realne wsparcie na każdym etapie choroby. Koalicja zapowiada podjęcie działań na rzecz: stworzenia zintegrowanej ścieżki pacjentki – od profilaktyki przez diagnostykę po leczenie i rehabilitację; wdrożenia systemu monitorowania jakości oraz efektywności opieki onkologicznej; zapewnienia maksymalnej zbieżności dostępu do skutecznych terapii, zgodnych z aktualną wiedzą medyczną; skrócenie czasu diagnostyki i rozpoczęcie leczenia; wdrożenia powszechnej, rzetelnej edukacji zdrowotnej oraz wsparcia psychoonkologicznego; budowania świadomość społeczna dotycząca kluczowego znaczenia profilaktyki nowotworowej, która ogranicza skuteczność działań zapobiegawczych. – Obecnie w Polsce w onkologii ginekologicznej w raku szyjki macicy najpilniejsze są dwa obszary: profilaktyka oraz wczesne wykrywanie, czyli screening. Screening nominalnie działa, ale nie obejmuje wystarczająco dużej liczby kobiet, dlatego trzeba zwiększyć jego zasięg, szczególnie u tych, dla których szczepienia nie są już skuteczne. Drugim ważnym zadaniem jest promocja szczepień HPV, które zapobiegną zachorowaniom w przyszłości — przykładem jest Australia, gdzie udało się niemal wyeliminować ten nowotwór. W przypadku raka szyjki, trzonu macicy i jajnika kluczowa jest także centralizacja leczenia. Pacjentki powinny trafiać do ośrodków specjalistycznych, które realizują leczenie kompleksowo i zgodnie ze standardami. Choć dostęp do leków i radioterapii jest niezły, system nie działa spójnie — pacjenci często zaczynają leczenie w miejscach niedostosowanych do leczenia nowotworów, co obniża skuteczność terapii. Podobnie jak nikt nie przeszczepia serca w powiatowym szpitalu, tak leczenie onkologiczne powinno odbywać się w wyspecjalizowanych ośrodkach. Liczymy, że Krajowa Sieć Onkologiczna to uporządkuje, ale potrzebne jest też aktywne wspieranie racjonalnych decyzji systemowych – wskazał kluczowe do podjęcia działania prof. Radosław Mądry, prezes-elekt Zarządu Polskiego Towarzystwa Ginekologii Onkologicznej. Edukacja, wsparcie, wdrażanie nowoczesnych standardów Koalicja planuje działania edukacyjne na temat profilaktyki i leczenia nowotworów, wsparcie pacjentek i ich rodzin w zrozumieniu procesu leczenia oraz budowanie motywacji do aktywnego udziału w terapii i rehabilitacji. Ważnym celem jest też zwiększenie wpływu organizacji pacjenckich na kształtowanie systemu opieki zdrowotnej i doprowadzenie do wdrożenia nowoczesnych standardów leczenia. – W ostatnich latach polska onkologia w zakresie leczenia raka piersi prezentuje coraz to wyższy standard terapeutyczny (BCU), a pacjentki z tą diagnozą mają dostęp do zaawansowanych celowanych terapii w różnych jego obszarach. Od lat organizacje pacjenckie intensywnie działają na rzecz poprawy i poszerzenia dostępu do skutecznych leków oraz wyrównania szans w jakości wykonywanych usług medycznych. Dążymy do tego, aby każda kobieta w Polsce była zaopiekowana na najwyższym poziomie. I żeby to kod genetyczny, a nie kod miejsca zamieszkania stanowił o jej sposobie leczenia. Jako lider organizacji pacjentów onkologicznych, dostrzegam istotne braki w opiece, diagnostyce, dostępie do pogłębionych badań genetycznych oraz różnicy pomiędzy standardem opieki i wytycznymi towarzystw naukowych. Wieloletnie zaniedbania w tym obszarze przekładają się na fatalne rokowania naszych podopiecznych. W tym kontekście, kluczowe jest zapewnienie pacjentkom z nowotworami ginekologicznymi dostępu do skutecznych terapii, które są standardem w Europie. To pozwoli na poprawę wyników leczenia, ale także na zminimalizowanie kosztów związanych z leczeniem zaawansowanych stadiów choroby. Skandalicznie wysoki poziom, bo ponad 78% pacjentek nie ma wykonywanych badań genetyczne w ginekologii onkologicznej. Chcemy wyrównać te nierówności w zdrowiu, zwracając bacznie uwagę na białe plamy w kraju. Według danych NFZ, dostęp do specjalistycznej opieki ginekologicznej jest ograniczony w wielu regionach Polski, szczególnie w mniejszych miastach i na obszarach wiejskich. Pacjentki w tych rejonach często muszą pokonywać znaczne odległości, aby otrzymać niezbędną diagnostykę i leczenie. Ponadto, czas oczekiwania na wizytę u specjalisty jest nieakceptowalnie długi w wielu miejscach. To wszystko prowadzi do opóźnień w diagnozie i leczeniu, co negatywnie wpływa na rokowania pacjentek z nowotworami ginekologicznymi. Musimy pilnie działać, aby uratować te kobiety – mówi Magdalena Kardynał z Fundacji OmeaLife. Razem możemy zmienić rzeczywistość pacjentek Organizacje założycielskie Koalicji – Fundacja OmeaLife – Rak Piersi Nie Ogranicza, Fundacja OnkoCafe – Razem Lepiej, Stowarzyszenie Eurydyki, Stowarzyszenie na Rzecz Walki z Rakiem Jajnika Niebieski Motyl, Stowarzyszenie Ruch Onkologiczny PARS – podkreślają, że współpraca i wspólne, dobrze zaplanowane działania to jedyny sposób na trwałą poprawę sytuacji kobiet dotkniętych chorobami nowotworowymi w Polsce. W inauguracji działalności Koalicji udział wzięli także Agnieszka Mrozik – Zastępca Dyrektora Departamentu Opieki Koordynowanej w Ministerstwie Zdrowia oraz Marek Hok – poseł na Sejm RP, Przewodniczący Podkomisji stałej ds. onkologii. Koalicja zaprasza decydentów, ekspertów i opinię publiczną do współpracy na rzecz poprawy opieki onkologicznej dla kobiet. W realizacji działań wspiera nas patron społeczny – Ogólnopolska Federacja Onkologiczna – oraz partnerzy: GSK, MSD, Novartis, Roche i AstraZeneca. [i] Raport OECD „Krajowe profile dotyczące nowotworów: Polska 2025” (w 2021 r.)
W najbliższą sobotę (17 maja) przy ul. Prądnickiej 76 w Krakowie odbędzie się X Dzień Otwarty Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Patronat honorowy nad wydarzeniem objął wojewoda małopolski Krzysztof Jan Klęczar. X Dzień Otwarty WSSE w Krakowie rozpocznie się o godz. 11.00 i potrwa do 15.00. Celem przedsięwzięcia jest promowanie zdrowego stylu życia, w tym aktywności fizycznej, racjonalnego odżywiania, dbałości o zdrowie poprzez wykonywanie badań profilaktycznych oraz zwrócenie uwagi na rolę Państwowej Inspekcji Sanitarnej w zapewnianiu bezpieczeństwa zdrowotnego. Mieszkańcy Krakowa, ale i okolicznych miejscowości będą mogli zapoznać się z działalnością WSSE w Krakowie, a także odwiedzić niedostępne w ciągu roku dla klientów laboratoria. Podczas zwiedzania laboratoriów będzie można między innymi: dowiedzieć się jak przebiega proces badawczy próbek żywności i kosmetyków pod kątem zanieczyszczeń biologicznych, zobaczyć jak wyglądają wyhodowane na podłożach stałych drobnoustroje chorobotwórcze tj. Salmonella sp, Listeria sp, Bacillus sp, gronkowce, dowiedzieć się jak przebiega proces badawczy próbek żywności pod kątem zanieczyszczeń metalami ciężkimi, poznać „wędrówkę” próbki od pobrania do wyniku, dowiedzieć się jak weryfikowane są informacje podane na etykiecie suplementów diety pod kątem zgodności zawartości witamin i makroelementów, spróbować swoich sił w precyzyjnym ważeniu próbek oraz pipetowaniu. Wydarzenie wspierają jego partnerzy, dzięki którym będzie można wykonać bezpłatnie badania profilaktyczne: konsultacje dietetyczne wraz z analizą składu ciała, porady i konsultacje z zakresu medycyny podróży, konsultacje kosmetologiczne z zabiegiem parafinowym na dłonie, konsultacje psychologiczne, konsultacje diabetologiczne, instruktaż samobadania piersi i jąder na fantomach, konsultacje przedstawicieli NFZ, konsultacje przedstawicieli ZUS, konsultacje z przedstawicielami KRUS, konsultacje z przedstawicielami UMK (m.in. dot. programów zdrowotnych), konsultacje psychologiczne, wydawanie kart seniora. Więcej informacji o atrakcjach i partnerach: https://www.gov.pl/web/wsse-krakow/x-dzien-otwarty-wsse-w-krakowie-17052025-r
Nowe badania sugerują, że regularne nitkowanie zębów może zmniejszać ryzyko niektórych rodzajów udarów oraz migotania przedsionków – zaburzenia rytmu serca związanego ze wzrostem prawdopodobieństwa udarów. To już kolejny argument za tym, by przyłożyć się do codziennego mycia zębów. W badaniu, którego wyniki zaprezentowano na międzynarodowej konferencji American Stroke Association, naukowcy przeanalizowali dane ponad 6000 partycypantów. Okazało się, że osoby nitkujące zęby przynajmniej raz w tygodniu miały niższe ryzyko udaru niedokrwiennego oraz migotania przedsionków w porównaniu do tych, które nie stosowały nici dentystycznej. Wyniki nie pozostawiają złudzeń: zaobserwowano o 44% mniejsze ryzyko udaru sercowo-zatorowego, o 22% – udaru niedokrwiennego i o 12% – migotania przedsionków. Jak pozornie błahe nitkowanie może pełnić tak ważną rolę w profilaktyce? Odpowiedź kryje się w mikrobiomie jamy ustnej. – Wszystko przez bakterie. Jama ustna człowieka nie jest sterylna, bytują w niej dziesiątki gatunków bakterii i innych drobnoustrojów; pożytecznych i szkodliwych. Jeśli nie szczotkujemy i nie nitkujemy zębów, rozwijają się swobodnie, wnikając między innymi do kieszonek dziąsłowych, a następnie atakując tkanki przyzębia. Powstaje stan zapalny, który wiąże się z wytwarzaniem przez organizm mediatorów stanu zapalnego. Mogą one rozprzestrzeniać się po organizmie z krwiobiegiem, ale mało tego: tą samą drogą rozprzestrzeniają się bakterie. Mikroby z jamy ustnej znajdowano między innymi w blaszce miażdżycowej czy w mózgach osób dotkniętych chorobą Alzheimera – wyjaśnia lek. dent. Aleksander Gajos z Dentim Clinic Medicover w Katowicach. Dentyści od dawna zachęcają do uwzględniania w codziennej higienie nici stomatologicznej lub jej praktycznych zamienników, jak niciowykałaczki (flossery) lub irygatory do jamy ustnej. Samą szczoteczką, nawet najnowocześniejszą, trudno dotrzeć do wszystkich zakamarków jamy ustnej. – Szacuje się, że Porphyromonas gingivalis, czyli główna bakteria wiązana ze stanem zapalnym przyzębia, występuje u jednej na trzy zdrowe osoby. Jest to mikrob beztlenowy, który świetnie czuje się w kieszonkach dziąsłowych i tylko czeka na moment, gdy zaniedbamy higienę lub będziemy osłabieni jakąś inną chorobą. Atakuje wtedy przyzębie, powodując tkliwość, ból, krwawienie dziąseł, przy czym wyposażona jest w szereg mechanizmów ułatwiających jej wymykanie się układowi odpornościowemu. Dbając o codzienną higienę, a więc szczotkując zęby, nitkując przestrzenie międzyzębowe, a nawet oczyszczając język, zmniejszamy jej populację, utrudniając zainicjowanie procesu chorobowego – przekonuje dentysta. Zależności pomiędzy kolejnymi chorobami a zdrowiem jamy ustnej są ciągle odkrywane. Na razie wiemy o związkach między cukrzycą, chorobami nerek, zwiększeniem ryzyka sercowo-naczyniowego, nawet o rosnącym zagrożeniu rozwinięcia się jaskry u osób z nieleczonymi stanami zapalnymi dziąseł, a ta lista ciągle się wydłuża. Jednym z coraz lepiej udokumentowanych powiązań jest także wpływ chorób jamy ustnej na układ krążenia, w tym na ryzyko udaru mózgu. Przewlekłe stany zapalne dziąseł wywołane przez bakterie mogą przyczyniać się do rozwoju miażdżycy, nadciśnienia oraz zaburzeń rytmu serca, które są bezpośrednimi czynnikami zwiększającymi prawdopodobieństwo wystąpienia udaru. – Na ryzyko udaru niedokrwiennego mózgu mają wpływ dwie grupy czynników: niemodyfikowalne i modyfikowalne. Wśród tych pierwszych są między innymi wiek, płeć czy predyspozycje genetyczne. Pośród czynników modyfikowalnych znajdziemy ich znacznie więcej, m.in.: nadciśnienie tętnicze, palenie papierosów, nadużywanie alkoholu, brak aktywności fizycznej, złe nawyki żywieniowe prowadzące do nadwagi, otyłości oraz dyslipidemii, cukrzyca, oraz niektóre zaburzenia rytmu serca, jak wspomniane w badaniu migotanie przedsionków. Do tego wszystkiego trzeba wymienić także higienę jamy ustnej, a raczej jej brak prowadzący do rozwoju przewlekłego stanu zapalnego dziąseł – wymienia prof. dr hab. n. med. Bożena Walewska-Zielecka, NIZP PZH – PIB, Rada Naukowa Medicover i dodaje: – Udar niedokrwienny mózgu to zagrażający życiu stan, gdy dochodzi do zablokowania przepływu krwi do mózgu, najczęściej na skutek zakrzepu lub zatoru. W jego wyniku obszar mózgu pozbawiony tlenu i składników odżywczych zaczyna obumierać, co może prowadzić do trwałych uszkodzeń neurologicznych, a nawet śmierci. Opracowano prostą metodę rozpoznawania objawów udaru mózgu – to akronim FAST, czyli Face: opadający kącik ust, asymetria twarzy, Arms: osłabienie jednego z ramion, Speech: niewyraźna/niezrozumiała mowa i Time: a więc czas, czyli trzeba pamiętać, że należy działać szybko i wezwać pomoc. Ekspert podkreśla, że po wystąpieniu pierwszych objawów liczy się czas (tzw. „czas to mózg”) – leczenie przyczynowe udaru niedokrwiennego mózgu (tromboliza dożylna bądź trombektomia mechaniczna) jest tym skuteczniejsze, im szybciej od rozpoczęcia objawów zostanie ono włączone. Nitkowanie zębów jest zalecane raz dziennie, przed szczotkowaniem. Prawidłowa higiena jamy ustnej powinna obejmować mycie zębów dwa razy dziennie lub po każdym posiłku pastą z adekwatną do wieku dawką fluorków (dla dorosłych to około 1400 ppm). Dodatkowo można stosować płukanki (według zaleceń dentysty bądź higienistki). Wizyty kontrolne zalecane są 1–2 razy w roku albo wcześniej, jeśli niepokoi nas stan zdrowia zębów, dziąseł czy w ogóle – jamy ustnej.
