author

Weryfikacja lekarzy w Polsce – pilna konieczność dla bezpieczeństwa pacjentów i zaufania publicznego

Brak działającego systemu rewalidacji zagraża pacjentom Komentarz eksperta dr Łukasz Rakasz, Ordynator Oddziału Neurochirurgii Dziecięcej w Szpitalu Dziecięcym przy ul. Niekłańskiej, Forum Ekspertów Ad Rem Obecnie w Polsce praktycznie nie funkcjonuje efektywny system rewalidacji lekarzy – czyli okresowej weryfikacji uprawnień i kompetencji). Po uzyskaniu prawa wykonywania zawodu lekarze nie podlegają regularnej ocenie jakości swojej pracy ani obowiązkowej recertyfikacji. Choć formalnie istnieje obowiązek ustawicznego kształcenia i zbierania tzw. punktów edukacyjnych, to w praktyce nikt tego nie egzekwuje. W rezultacie – jak alarmują eksperci – dziesiątki, a nawet setki polskich lekarzy od lat nie uczestniczyły w żadnych szkoleniach czy konferencjach, prowadząc praktykę medyczną na poziomie sprzed kilkudziesięciu lat. Taki stan rzeczy sprawia, że spadek kompetencji lub braki w aktualnej wiedzy często wychodzą na jaw dopiero przy łóżku pacjentów, narażając ich zdrowie i życie. Brak systemowej weryfikacji umiejętności lekarzy przekłada się bezpośrednio na pogorszenie bezpieczeństwa pacjentów. Profesor Adam Dziki zwraca uwagę, że Polska należy do krajów o jednej z najwyższych śmiertelności z powodu raka jelita grubego w Europie – jedną z przyczyn jest fakt, że wielu chirurgów nie doskonali swoich umiejętności i operuje przestarzałymi metodami. Innymi słowy, brak ciągłego doskonalenia zawodowego oznacza gorsze wyniki leczenia. Nawet najlepsze leki czy sprzęt nie uratują pacjenta, jeśli zabieg zostanie wykonany niezgodnie z aktualnymi standardami. Pomimo tego obecne przepisy nie przewidują żadnych sankcji za zaniedbanie doskonalenia zawodowego – lekarz, który nie zbiera wymaganych punktów edukacyjnych, wciąż bez przeszkód wykonuje zawód. Taki dziurawy system uniemożliwia również identyfikację lekarzy mających problemy (np. wypalonych zawodowo, z trudnościami w pracy czy w życiu osobistym), którym należałoby zapewnić wsparcie lub czasowe ograniczenie praktyki. W efekcie brak mechanizmu rewalidacji oznacza, że dopóki nie dojdzie do poważnego błędu lub skargi pacjenta – nikt nie weryfikuje jakości pracy lekarza. Zawód lekarza to szczególna odpowiedzialność i publiczne zaufanie Lekarz należy do zawodów zaufania publicznego, co potwierdza Konstytucja RP i przepisy prawa. Społeczeństwo oczekuje od osób wykonujących ten zawód najwyższych kwalifikacji, etycznej postawy oraz pełnej odpowiedzialności za swoje działania. Nie bez przyczyny mówi się o etosie lekarza – przedstawiciele tej profesji mają bezpośredni wpływ na zdrowie i życie obywateli, służą ochronie fundamentalnych wartości społecznych. Aby sprostać temu wyjątkowemu zaufaniu, lekarze muszą być transparentni w swojej praktyce, w pełni odpowiedzialni za decyzje i godni zaufania każdego dnia. Niestety, długotrwały brak systemowej kontroli jakości opieki medycznej przyczynił się do kryzysu zaufania społecznego. Oznacza to, że miliony ludzi nie wierzą, iż lekarze zawsze postępują profesjonalnie i rzetelnie. Tego zaufania nie da się odbudować samymi kampaniami wizerunkowymi –konieczne są realne działania, które pokażą społeczeństwu, że środowisko lekarskie dba o utrzymanie najwyższych standardów i nie toleruje zaniedbań. Zawód lekarza to powołanie, które wymaga stałej pracy nad sobą. Medycy, bardziej niż przedstawiciele wielu innych profesji, powinni pozostawać otwarci na ocenę i informację zwrotną – zarówno od pacjentów, jak i kolegów z zespołu. Taka kultura transparencji i odpowiedzialności w medycynie leży w interesie całego społeczeństwa. Pacjent ma prawo oczekiwać, że lekarz regularnie aktualizuje swoją wiedzę i umiejętności, a jeśli tego nie robi – że zostanie to wychwycone odpowiednio wcześnie. Dlatego wprowadzenie systemu rewalidacji lekarzy nie jest atakiem na autonomię profesji, lecz przeciwnie – niezbędnym warunkiem utrzymania prestiżu i wiarygodności tego zawodu. Efektywne modele istnieją – czas na polską reformę W wielu krajach na świecie zawód lekarza podlega okresowej ocenie i odnowieniu uprawnień. Są państwa, w których lekarz co kilka lat musi udowodnić, że nadal spełnia wymogi do wykonywania zawodu – przedstawiając dowody doskonalenia zawodowego i pozytywne opinie, a brak takiego potwierdzenia skutkuje nawet utratą prawa wykonywania zawodu. Doświadczenia międzynarodowe pokazują, że taki system rewalidacji działa skutecznie, podnosząc jakość opieki i eliminując z praktyki osoby, które nie powinny już samodzielnie leczyć pacjentów. Nie musimy jednak kopiować żadnego modelu wprost. Możemy stworzyć rozwiązanie dostosowane do polskich realiów – ważne jednak, by nabrało ono mocy prawnej i faktycznie działało, a nie było kolejnym martwym przepisem. Samorząd lekarski oraz decydenci od lat dyskutują o zapewnieniu jakości w ochronie zdrowia. Pora przejść od dyskusji do czynów. Rewalidacja medyków nie musi oznaczać biurokratycznej szykany – jeśli zostanie zaprojektowana mądrze, stanie się narzędziem rozwoju zarówno dla lekarzy, jak i dla całego systemu opieki zdrowotnej. Ważne, by wdrażając reformę uwzględnić głos środowiska lekarskiego i stworzyć mechanizmy wsparcia – np. dla tych, którzy wymagają doszkolenia, a nie wyłącznie karania. Celem jest podnoszenie jakości, a nie piętnowanie lekarzy. Dobrze zaplanowany program rewalidacji będzie przede wszystkim służył społeczeństwu : bezpieczeństwu pacjentów i wzmocnieniu prestiżu polskiej medycyny. Proponowany model okresowej rewalidacji lekarzy Aby rewalidacja była skuteczna, powinna opierać się na ciągłym procesie oceny i doskonalenia – rozłożonym na powtarzalne cykle pięcioletnie. Każdy lekarz, niezależnie od specjalizacji, co 5 lat odnawiałby prawo wykonywania zawodu po spełnieniu jasno określonych kryteriów jakościowych. Poniżej kluczowe założenia takiego modelu: Pięcioletni cykl rewalidacji: Co 5 lat kompleksowa ocena lekarza, kończąca się potwierdzeniem prawa wykonywania zawodu na kolejny okres (lub – w skrajnych przypadkach – decyzją o jego zawieszeniu lub cofnięciu). Pięć lat to okres na tyle długi, by lekarz mógł zrealizować zaplanowany rozwój, a jednocześnie na tyle krótki, by nie dopuścić do utrwalania się złych nawyków lub zaległości. Coroczne rozmowy rozwojowe (oceny okresowe): W każdym roku cyklu lekarz odbywa jedną formalną rozmowę podsumowująco-rozwojową z wyznaczonym doświadczonym kolegą (mentorem lub koordynatorem ds. rewalidacji). Taka przyjazna ocena pracy ma na celu omówienie osiągnięć i ewentualnych trudności, wskazanie obszarów do poprawy oraz zaplanowanie dalszego rozwoju zawodowego na kolejny rok. Regularne rozmowy zapewnią bieżącą informację zwrotną – lekarz nie będzie zaskoczony wymaganiami, a w razie potrzeby otrzyma wsparcie (np. rekomendację szkoleń, staży, konsultacji). „Teczka zawodowa” lekarza (portfolio rozwoju): Każdy medyk prowadziłby indywidualną dokumentację doskonalenia zawodowego, w której gromadziłby dowody swojego rozwoju. Mogą to być certyfikaty zrealizowanych kursów, szkoleń, warsztatów, zaświadczenia o uczestnictwie w konferencjach, kongresach naukowych, potwierdzenia lektury istotnych publikacji (np. udział w e- learningach, zaliczenie testów wiedzy), opisy przeanalizowanych trudnych przypadków lub komplikacji, prace naukowe, osiągnięcia w miejscu pracy itp. Celem „teczki” jest wykazanie, że lekarz stale podnosi swoje kwalifikacje i utrzymuje aktualną wiedzę – czyli realizuje w praktyce ideę ustawicznego kształcenia. Teczka będzie oceniana podczas rewalidacji, ale też stanowi narzędzie samokontroli dla samego Informacja zwrotna od pacjentów: Integralną częścią oceny są opinie pacjentów. Co pięć lat (przed decyzją rewalidacyjną) pacjenci anonimowo wypełnialiby ankiety

Od śniadania do kolacji – zbożowe posiłki zgodne z Talerzem Zdrowego Żywienia, czyli jak smacznie jeść zboża każdego dnia!

Czy produkty zbożowe mogą być jednocześnie pyszne, zdrowe i lubiane przez dzieci? Kampania „Produkty zbożowe – pyszne i zdrowe!” pokazuje, że tak! W tej edycji twórczynie kulinarne, a zarazem specjalistki ds. żywienia, stworzyły autorskie przepisy zgodne z zasadami Talerza Zdrowego Żywienia – tak, by pełnoziarniste produkty zbożowe stały się apetyczną i wartościową podstawą codziennych posiłków. W ramach kampanii powstały kolorowe, smaczne dania, które nie tylko ułatwiają planowanie zdrowego menu, ale także zachęcają dzieci i dorosłych do wspólnego gotowania i odkrywania zbożowych smaków na nowo. Zupa szparagowa, naleśniki, a może pudding? Oto proste i zbilansowane przepisy stworzone z myślą o wspólnym gotowaniu z dziećmi. Ich autorkami są ambasadorki kampanii, znane twórczynie internetowe i ekspertki żywieniowe: dietetyczki Małgorzata Śmiechowicz i Marta Kostka oraz psychodietetyczka Marta Czerniewicz-Pietryga. Udowadniają one, że gotowanie może być nie tylko zdrowe i smaczne, ale też doskonałą zabawą. To wyjątkowa okazja, by dzieci stały się małymi pomocnikami w kuchni, a codzienne posiłki nabrały nowej energii i radości. Zupa szparagowa z pęczakiem (przepis Marty Kostki, @Kostka_o_Jedzeniu) Składniki (na 4 porcje): 1 pęczek zielonych szparagów (ok. 500 g) 100 g kaszy pęczak (ok. ½ szklanki) 1 cebula 1–2 łyżki masła lub oleju 1l bulionu warzywnego lub drobiowego 2 łyżki śmietany 12% (ok. 30 ml) skórka otarta z ½ cytryny (najlepiej z cytryny bio) sól i świeżo mielony pieprz (do smaku) Przygotowanie: Kaszę pęczak należy gotować w lekko osolonej wodzie przez 20–25 minut, a następnie odcedzić. Szparagi umyć, odłamać zdrewniałe końcówki. Łodygi pokroić w plasterki, główki zostawić w całości. Cebulę drobno posiekać. W garnku rozgrzać masło lub olej, zeszklić cebulę przez 2–3 minuty. Dodać łodygi szparagów, smażyć około 2–3 minuty. Wlać bulion i gotować przez 10 minut. Po tym czasie dorzucić główki szparagów i gotować jeszcze 3–4 minuty. Dodać przygotowany wcześniej pęczak i zagotować. Śmietanę zahartować (wymieszać z kilkoma łyżkami gorącej zupy) i wlać do garnka, delikatnie mieszając. Doprawić do smaku solą, świeżo mielonym pieprzem i skórką z cytryny. Naleśniki owsiane (przepis Małgorzaty Śmiechowicz, @MatczyneFanaberie) Składniki (na ok. 8-10 sztuk): 100 g mąki owsianej 50 g mąki orkiszowej jasnej 1 jajko 250 – 300 ml mleka 1 łyżka oleju (np. rzepakowego) lub roztopionego masła + odrobina do smażenia jeśli potrzebny 1 łyżeczka cukru (dla dzieci powyżej 1. roku życia można pominąć) 1 szczypta soli – można pominąć dla najmłodszych dzieci 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego Przygotowanie: W misce wymieszać przygotowaną mąkę owsianą, mąkę orkiszową, sól oraz opcjonalny cukier. W mniejszej misce roztrzepać jajko widelcem. Dodać 250 ml mleka, olej (lub roztopione masło) oraz opcjonalnie ekstrakt waniliowy. Wszystko wymieszać. Stopniowo wlewać mokre składniki do suchych, cały czas mieszając trzepaczką lub miksując na niskich obrotach, aż do uzyskania gładkiego, jednolitego ciasta bez grudek. Przykryć miskę ściereczką i odstawić ciasto na minimum 15 minut w temperaturze pokojowej. Ciasto lekko zgęstnieje. Po odpoczynku sprawdzić gęstość ciasta. Powinno mieć konsystencję lejącej się śmietany. Jeśli jest zbyt gęste (szczególnie w przypadku cieńszych naleśników), dodać stopniowo pozostałe 50 ml mleka (lub więcej, po łyżce), mieszając do uzyskania pożądanej konsystencji. Rozgrzać dobrze patelnię. W przypadku patelni przeznaczonej do smażenia naleśników zazwyczaj nie potrzeba jej natłuszczać. Przy standardowej patelni, przed smażeniem pierwszego naleśnika delikatnie natłuścić patelnię odrobiną oleju lub masła. Na rozgrzaną patelnię wlać porcję ciasta i szybko rozprowadzić ciasto po całej powierzchni patelni, poruszając nią okrężnymi ruchami. Smażyć na średnim ogniu przez około 1-2 minuty, aż brzegi naleśnika zaczną się lekko odklejać od patelni, a spód będzie apetycznie zarumieniony. Delikatnie podważyć naleśnik łopatką i przewrócić go na drugą stronę. Smażyć jeszcze przez około 1 minutę, do lekkiego zrumienienia. Gotowy  naleśnik zsunąć na talerz. Powtarzać czynności do wyczerpania ciasta. Serek śmietankowy do naleśników 250 g serka śmietankowego kanapkowego lub twarogu półtłustego 1 łyżka cukru nasiona z laski wanilii Przygotowanie nadzienia: Wszystkie składniki zmiksować blenderem na gładką, puszystą masę. Używając standardowego twarogu półtłustego dodać podczas ubijania sera 2 – 3 łyżki mleka lub jogurtu śmietankowego. Pudding truskawkowy (przepis Marty Czerniewicz-Pietrygi, @Oswajam.Jedzenie) Składniki (na 2 porcje): 2 łyżki kaszy manny 250 ml mleka 2 garście owoców (truskawek, jagód, malin) opcjonalnie cukier do podania: kilka owoców (truskawek, jagód, malin) opcjonalnie listki mięty Przygotowanie: Zagotować 250 ml mleka, wsypać kaszę i na malutkim ogniu gotować ją przez kilka minut, ciągle mieszając. Kaszę oraz owoce zblendować na gładką masę. Jeżeli masa jest bardzo gęsta, dolać mleka. Pudding przełożyć do pucharków i udekorować plasterkami truskawek lub innymi owocami (jagodami lub malinami) oraz listkami mięty. Wskazówki: mleko można zastąpić napojem roślinnym. Jeśli truskawki są mało słodkie, można dosłodzić pudding, najlepiej w trakcie blendowania. Zamiast świeżych owoców, można użyć mrożonych, jednak warto je rozmrozić przed zmiksowaniem. Drożdżówki z rabarbarem (przepis Marty Kostki, @Kostka_o_Jedzeniu) Składniki (na 6 porcji): Ciasto: 300 g mąki pszennej (typ 450–550) 7 g suchych drożdży (1 paczka) 1 jajko 130 ml ciepłego mleka 40–50 g cukru 50 g roztopionego masła szczypta soli opcjonalnie ½ łyżeczki wanilii Nadzienie: 250–300 g rabarbaru (pokrojonego w plasterki) 2–3 łyżki cukru Kruszonka: 40 g mąki 25 g cukru 25 g zimnego masła Przygotowanie: W misce wymieszać mąkę, suche drożdże, cukier i sól. Dodać jajko i ciepłe mleko, wymieszać. Wlać roztopione masło i wyrabiać ciasto przez 5 – 8 minut, aż będzie gładkie i elastyczne. Przykryć i odstawić na ok. 40 minut do wyrośnięcia. Rabarbar wymieszać z cukrem. Odstawić, by puścił sok. W miseczce rozetrzeć palcami mąkę, cukier i zimne masło do uzyskania okruchów. Wstawić do lodówki na czas wyrastania ciasta. Wyrośnięte ciasto podzielić na 6 części. Z każdej uformować kulkę, spłaszczyć ją i zrobić wgłębienie. Nałożyć rabarbar i posypać kruszonką. Odstawić drożdżówki na ok. 30 minut pod przykryciem. Piec w piekarniku nagrzanym do temperatury 180°C (z funkcją góra–dół) przez 18–22 minuty, aż się zrumienią. Kolorowa sałatka makaronowa z kurczakiem i warzywami sezonowymi (przepis Małgorzaty Śmiechowicz, @MatczyneFanaberie) Składniki (3-4 porcje): 150 g makaronu pełnoziarnistego (np. świderki, kokardki) 200 g ugotowanej lub grillowanej piersi z kurczaka 100 g pomidorków koktajlowych 100 g ogórka szklarniowego lub gruntowego 50 g rzodkiewki kilka liści sałaty masłowej lub innej delikatnej sałaty 2-3 łyżki posiekanego szczypiorku 2-3 łyżki posiekanego koperku 1 mała marchewka (opcjonalnie, starta na drobnych oczkach) szczypta soli (do gotowania makaronu) Na sos: 3 łyżki jogurtu naturalnego gęstego 1 łyżka majonezu (opcjonalnie, dla bardziej kremowej

Ile naprawdę kosztują lody w Rzymie? Co warto wiedzieć o kursach walut i wakacyjnych kosztach

Lody w Rzymie za 3 euro? Brzmi jak drobny wakacyjny wydatek, dopóki nie przeliczymy tej kwoty na złotówki. W sezonie letnim, gdy tysiące Polaków wyrusza na urlop za granicę, różnice w sile nabywczej stają się bardziej odczuwalne niż kiedykolwiek. Warto więc wiedzieć, na co uważać, planując budżet urlopowy – i dlaczego „tani lot” to dopiero początek kosztów. Wydaje się, że 3 euro to niewiele. Jednak po przeliczeniu przy kursie ok. 4,50 zł za euro, porcja lodów w Rzymie może kosztować ponad 13 złotych – nawet dwukrotnie więcej niż podobna porcja w Polsce. A jeśli trafimy na turystyczną dzielnicę i zapłacimy kartą w złotówkach, może się okazać, że w wyniku tzw. dynamicznego przewalutowania (DCC), zapłacimy jeszcze więcej – bo kwota zostanie automatycznie przeliczona na złotówki, często po niekorzystnym kursie. „Turystyczny koszt lodów to symboliczny przykład. Rzym, Barcelona czy Paryż – wszędzie ceny pozornie niewielkich przyjemności mogą mocno uderzyć po kieszeni, jeśli nie weźmiemy pod uwagę różnic kursowych i lokalnych realiów” – mówi Łukasz Paszkiewicz, prezes Ekantor. Gdzie drożej, gdzie taniej – siła nabywcza a rzeczywistość turysty Ekantor.pl przygotował analizę, w której porównano realne koszty wakacyjnych zakupów i usług (np. lody, kawa, bilety komunikacji, pamiątki) w kilku popularnych krajach: we Włoszech, Hiszpanii, Chorwacji, Turcji i Bułgarii. Z badania wynika, że: Włochy i Hiszpania– średni koszt dziennego wyżywienia turysty to ok. 40–50 euro Chorwacja– ceny zbliżone do polskich (z wyjątkiem Dubrownika), ale w szczycie sezonu znacząco rosną Turcja i Bułgaria– korzystna siła nabywcza złotego, niższe ceny podstawowych usług „Warto pamiętać, że korzystny kurs waluty może sprawić, że nawet egzotyczny kierunek będzie tańszy niż europejska stolica. Przykładowo – za 100 zł w Stambule można pozwolić sobie na lunch, kawę, transport i jeszcze coś zostanie. W Rzymie za tę samą kwotę kupimy… dwa razy lody i espresso” – zauważa Łukasz Paszkiewicz. Warto dodać, że waluty krajów, do których podróżujemy, mogą kryć ciekawe historie i zależności. Przykładowo, turecka lira w ciągu ostatnich 10 lat straciła ponad 80% wartości względem dolara amerykańskiego. Dla miejscowych oznacza to rosnące ceny, ale dla zagranicznych turystów – nadal bardzo przystępne stawki. Z kolei bułgarski lew, choć nie jest euro, jest ściśle powiązany z europejską walutą – co daje większą stabilność i przewidywalność przy wymianie. Kurs waluty – cichy bohater (lub złoczyńca) wakacji Wielu turystów bagatelizuje wpływ kursów walut na końcowe koszty podróży. Tymczasem różnica kilkunastu groszy na jednym euro lub dolarze może oznaczać setki złotych przy większym budżecie. „Zanim wymienimy walutę, warto porównać kursy – kantor internetowy często oferuje znacznie lepsze warunki niż tradycyjna placówka czy bank. W Ekantor.pl różnica może sięgać nawet 5–6%, co przy rodzinnych wakacjach robi ogromną różnicę” – dodaje ekspert z Ekantor. Co ciekawe, nawet w obrębie euro znajdziemy niuanse. Choć jest to oficjalna waluta 20 krajów UE, euro funkcjonuje także w krajach i terytoriach, które nie należą do Unii Europejskiej ani strefy euro, jak Czarnogóra, Monako, San Marino czy Watykan. Wypuszczają one własne wersje monet euro z unikatowymi motywami, które cieszą się dużym zainteresowaniem wśród kolekcjonerów. To drobna pamiątka, która może zyskać na wartości – nie tylko emocjonalnej. Tani lot? Sprawdź „ukryte koszty” Niskie ceny biletów kuszą – ale sam przelot to zaledwie wierzchołek wakacyjnych wydatków. To, co warto sprawdzić, to, po pierwsze: koszty transportu z lotniska do miasta, po drugie: ceny noclegów i wyżywienia w danym regionie i wreszcie opłaty za przewalutowanie i prowizje kart płatniczych. W niektórych krajach – szczególnie we Włoszech czy Francji – różnice w cenach mogą być znaczące w zależności od formy płatności. Różnice sięgające nawet 50% między ceną przy płatności gotówką a kartą w obcej walucie nie są rzadkością, zwłaszcza w turystycznych lokalizacjach. „Niska cena biletu lotniczego często przesłania fakt, że na miejscu obowiązują ceny dla turystów. Dlatego całościowy koszt podróży warto liczyć z dokładnością, a nie tylko na podstawie atrakcyjnej promocji lotniczej” – przestrzega prezes Ekantor. Wakacje za granicą to nie tylko wybór kierunku, ale też rozsądne planowanie budżetu i zrozumienie realnych kosztów. Nawet jeśli lody w Rzymie to tylko kilka euro, przeliczone na złotówki – mogą smakować znacznie drożej. Ekantor to polski fintech, który od 2014 roku rewolucjonizuje sposób wymiany walut online. Łączymy nowoczesne technologie z realnymi potrzebami użytkowników, oferując szybki, bezpieczny i intuicyjny system wymiany walut — dostępny w całości online, 24/7 i bez zbędnych kosztów. Naszym wyróżnikiem są atrakcyjne kursy, niskie spready, darmowe konto oraz elastyczne podejście do klienta. Oferujemy możliwość wymiany walut również na egzotycznych parach niedostępnych w tradycyjnych bankach, a także realizację transakcji forward, które pozwalają zabezpieczyć kurs w czasie i lepiej planować finanse. Dodatkowo, nasi klienci mogą liczyć na program nagród — bo w Ekantor.pl wierzymy, że lojalność i aktywność powinny się opłacać. Jako fintech stawiamy na przejrzystość, wygodę i innowacyjność, wspierając użytkowników również poprzez dostęp do eksperckich analiz i prognoz rynkowych, które pomagają podejmować trafne decyzje finansowe. Dołącz do tysięcy zadowolonych użytkowników i zobacz, jak prosta i opłacalna może być wymiana walut w nowoczesnym wydaniu: www.ekantor.pl.

Gdzie na wakacje? Na co turyści zwracają dziś największą uwagę przy wyborze wyjazdu letniego

Letni urlop coraz częściej planujemy z dużą dokładnością – analizujemy lokalizację, sprawdzamy standard apartamentu, oceniamy elastyczność warunków rezerwacji i szukamy najlepszej ceny. Jakie czynniki mają dziś największe znaczenie przy wyborze wakacyjnego noclegu? Na co turyści zwracają największą uwagę i jakie trendy dominują w sezonie 2025? Lokalizacja: blisko natury lub w centrum wydarzeń Wybór lokalizacji to pierwszy i jeden z najważniejszych kroków. Część turystów szuka ciszy, bliskości lasów, jezior i gór, inni wolą być w centrum miasta, blisko restauracji, wydarzeń kulturalnych czy deptaków. Są również tacy, którzy wybierają morze – nadmorskie miejscowości oferują nie tylko przestrzeń do wypoczynku, ale też łatwy dostęp do licznych atrakcji, takich jak spacery brzegiem plaży czy wieczorne życie towarzyskie. – Obserwujemy, że coraz więcej osób wybiera miejsca umożliwiające zarówno odpoczynek, jak i aktywne spędzanie czasu. Ogromnym zainteresowaniem cieszą się apartamenty w Kołobrzegu, Szklarskiej Porębie czy w Zakopanem – blisko atrakcji, ale z przestrzenią na relaks – mówi Catherine Martins, dyrektor ds. relacji inwestorskich w Sun & Snow. Elastyczność i długość pobytu Krótkie, kilkudniowe wypady zyskują na popularności. Goście oczekują elastyczności – zarówno w zakresie długości rezerwacji, jak i warunków anulacji. Wolą wyjechać kilka razy w roku na krótkie urlopy, zamiast raz w roku na jedne długie wakacje. – Wielu naszych gości rezerwuje pobyt w ostatniej chwili, licząc na dobrą pogodę. Dlatego możliwość bezpłatnej anulacji lub zmiany terminu rezerwacji stała się ważnym czynnikiem przy wyborze oferty – dodaje ekspertka Sun & Snow. Standard apartamentu i udogodnienia Wakacje to czas odpoczynku, dlatego rosną wymagania dotyczące standardu obiektów. Klimatyzacja, aneks kuchenny, balkon, szybki internet czy dostęp do SPA – to wszystko staje się normą, nie luksusem. – Goście oczekują dziś komfortu zbliżonego do hotelowego, ale z większą swobodą i przestrzenią. Dlatego tak dużym zainteresowaniem cieszą się apartamenty z prywatnym tarasem, ogródkiem czy miejscem parkingowym – wspomina Catherine Martins. Udogodnienia dla rodzin z dziećmi Rodziny z dziećmi to jeden z najliczniejszych segmentów wśród gości wypoczywających latem. Dla nich liczy się, m.in. wyposażenie apartamentu, jak łóżeczko dziecięce, krzesełko do karmienia, plac zabaw w pobliżu czy atrakcje dla najmłodszych w postaci pobliskich sal zabaw, parków linowych, a także basenów ze zjeżdżalniami. Coraz popularniejsze stają się również obiekty typu slow, gdzie najmłodsi turyści mają okazję doświadczyć bliskości natury – zobaczyć wiejskie zwierzęta, wydoić kozę lub nakarmić zwierzę, które znają tylko z książek czy telewizji. Cena i dodatkowe korzyści Oczywiście, cena nadal odgrywa dużą rolę. Turyści chętnie korzystają z ofert last minute, promocji czy pakietów z dodatkowymi usługami. Równocześnie – są skłonni zapłacić więcej, jeśli w parze idzie jakość i kompleksowe doświadczenie. Są coraz bardziej świadomi, wymagający, a jednocześnie elastyczni. Wybierając nocleg, zwracają uwagę nie tylko na cenę i lokalizację, ale też standard, warunki rezerwacji i opinie. Ważne jest, by odpowiadać na te potrzeby, stale rozwijając ofertę i dostosowując ją do aktualnych trendów rynkowych. Nowe trendy – podróże na własną rękę, wyciszenie i autentyczność W związku z rosnącymi cenami ofert wypoczynkowych z biur podróży oraz niestabilnej sytuacji geopolitycznej w popularnych kierunkach wakacyjnych, wiele osób podejmuje decyzję o samodzielnej organizacji tegorocznych wakacji. Coraz większą popularność zyskują roadtripy po Polsce, czy Bałkanach, a także city breaki dzięki tanim liniom lotniczym. Wyciszenie Z roku na rok rośnie również popularność wypoczynku z dala od miasta, hałasu, czy turystycznego tłumu. Dla wielu osób coraz bardziej zaczyna liczyć się spokój, kontakt z naturą, możliwość wyciszenia i regeneracja psychiczna. – Obserwujemy wzrost zainteresowania obiektami slow, apartamentami górskimi, czy ośrodkami skoncentrowanymi na wypoczynku oraz jodze. Jest to swego rodzaju odpowiedź na potrzeby głównie osób na co dzień mieszkających w dużych miastach, które potrzebują odpoczynku od szybkiego tempa – zauważa Catherine Martins. Autentyczność Nowe pokolenie młodych dorosłych, jak Gen Z, czy Millenialsi wykazują inne potrzeby turystyczne niż ich rodzice. Coraz częściej stawiają na autentyczność oraz oryginalność wybierając się na wypoczynek, który naprawdę pozwoli im poczuć lokalny klimat. Rezygnują z hoteli na rzecz lokalnych pensjonatów, czy glampingu. Jadają w lokalnych restauracjach, aby nawiązać prawdziwy kontakt z kulturą miejsca, a nie tylko jego szybkim zwiedzeniu. Pojawiają się na lokalnych wydarzeniach czy festiwalach, praktykując tym samym slow travel, które ma na celu bardziej świadome i autentyczne przeżywanie wakacji z satysfakcją kulturową. Kim jest współczesny turysta? Współcześni turyści stają się coraz bardziej świadomi swoich potrzeb. Wielu nie zadowala już tradycyjne all inclusive, dlatego podążają w podróż poszukując czegoś bardziej autentycznego z oryginalnym „twistem”. Coraz częściej oczekują spersonalizowanych doświadczeń, które odpowiadają ich wartościom, stylowi życia i zainteresowaniom. Jedni szukają ciszy i natury, inni autentyczności kulturowej, a jeszcze inni – kulinarnej przygody z dala od komercyjnych atrakcji. Wakacje stają się czymś więcej niż odpoczynkiem. Dla branży turystycznej to znak, by elastycznie reagować, rozwijać ofertę i proponować doświadczenia, które zostaną w pamięci na długo. Grupa Sun & Snow Sp. z o.o jest największym w Polsce operatorem zarządzającym wynajmem ponad 2,8 tys. apartamentów w 60 miejscowościach wypoczynkowych oraz miastach w Polsce.  Firma działa na rynku od 2008 roku i w tym czasie stworzyła sprawdzony model współpracy z właścicielami nieruchomości. Posiada największą sieć biur obsługi turysty, zapewniając Gościom pełne wsparcie i doradztwo podczas pobytu. Stosowane są wysokie standardy w obsłudze turystów, do których należą osoby prywatne oraz kliencie biznesowi, zarówno z Polski, jak i zagranicy.  Do Grupy Sun & Snow S.A. należą również spółki Sun & Snow Real Estate Sp. z o.o. oraz Pobyty.pl.

Zdrowe zęby i dziąsła? Zadbaj o bakterie w jamie ustnej

Bakterii nie dostrzeżemy gołym okiem, ale skutki dysbiozy jamy ustnej już tak. To szybko postępująca próchnica, krwawiące dziąsła, afty, a nawet nieświeży oddech. Warto zadbać o swoje drobnoustroje, które odwdzięczą się nam lepszym zdrowiem i odpornością. Sposoby na to zdradza doświadczona higienistka stomatologiczna. Aż 700 różnych gatunków bakterii, z czego 100 jednoczasowo może zasiedlać jamę ustną. To miliardy drobnoustrojów. Nie wszystkie są pokojowo nastawione. Wystarczy zmiana nawyków: podjadanie słodyczy, omijanie szczotkowania, palenie papierosów, puszczanie elektronicznego dymka czy po prostu kuracja antybiotykowa w czasie infekcji. Pojawi się dysbioza, a z nią nieprzyjemne dla zdrowia skutki. Warto wiedzieć, że rodzimy się bez bakterii w jamie ustnej; pierwsze zasiedlają ją te, które matka miała na ciele w trakcie porodu, z czasem pojawiają się coraz to nowe z otoczenia, z jedzenia, z brudnej dłoni, z karmienia przez rodziców oblizaną wcześniej łyżeczką czy niepostrzeżenie włożonym do ust smoczkiem, który wcześniej upadł na ziemię. Niektóre z nich zostają z człowiekiem na zawsze, jak przekazana od rodziców Streptococcus mutans – mikrob odpowiedzialny za próchnicę. Ratunku szukaj w diecie Nie tylko człowiek, ale i bakterie uwielbiają cukier. Jest dla nich łatwą w przyswojeniu pożywką. Mowa tu o cukrach prostych, jak sacharoza, glukoza i fruktoza, dwucukrach: laktozie i maltozie, ale też wielocukrach – skrobi. – To jasno wskazuje, jakich produktów należy unikać, a jakie wybierać. Słodycze oprócz sporej dawki cukru rzadko mają coś więcej do zaoferowania, dlatego powinny być stanowczo ograniczone. Szczególnie u osób osłabionych chorobą lub w czasie i po kuracji antybiotykowej, kiedy może dojść do przerostu uporczywego drożdżaka Candida albicans, co objawia się pieczeniem w jamie ustnej wraz z białawym nalotem na śluzówkach oraz języku. Wybierajmy warzywa w różnych formach: surowe, gotowane al dente, przestudzone, na przykład ziemniaki. To solidna dawka błonnika, który wspiera rozwój korzystnych drobnoustrojów. Zawierają także łatwo przyswajalne witaminy – zaleca Ewa Slabik, higienistka stomatologiczna z Dentim Clinic Medicover w Katowicach i wymienia: – Dla mikrobiomu dobre są także produkty fermentowane, czyli kiszonki, jogurty, kefir, zsiadłe mleko, także kiszona kapusta, kombucha czy kimchi. Ponadto źródła dobrych tłuszczów: ryby, nasiona, orzechy, awokado, ale też oliwy i oleje roślinne. Przemyślany dobór diety pod kątem zdrowia mikrobiomu powinien opierać się na produktach, które wspierają korzystne drobnoustroje, ale też na tym jedzeniu, które ich dostarcza. W procesie fermentacji (jest nim np. kiszenie) biorą udział bakterie kwasu mlekowego. To one stanowią jedną z najistotniejszych grup bakteryjnych mikrobiomu człowieka. Probiotyki do zadań specjalnych Choć o probiotykach mówi się dużo, to głównie w kontekście zdrowia jelit. Te ważne dla zdrowia jamy ustnej nie są tak popularne, a szkoda – bo mogą zdziałać naprawdę wiele dobrego! Trzeba jednak zwrócić uwagę na ich konkretne szczepy. – Probiotyki wpływające korzystnie na mikrobiom jamy ustnej to żadna nowość, chociaż teraz coraz powszechniej dostępne są w sprzedaży. Głównie w formie pastylek do ssania, płukanek czy jako pasty do zębów. Ważne są konkretne szczepy bakterii, przebadane zarówno pod kątem bezpieczeństwa, jak i właściwości. Wartymi uwagi są Streptococcus salivarius K12 i M18. Pierwszy produkuje substancje zwalczające potencjalnie szkodliwe bakterie, a drugi enzymy wspomagające usuwanie płytki nazębnej. Ponadto badania pokazują także, że szczepy Lactobacillus reuteri (DSM 17938 i ATCC PTA 5289) wspomagają naturalną odporność organizmu i przeciwdziałają rozwojowi Porphyromonas gingivalis, głównego mikroba odpowiedzialnego za stan zapalny dziąseł – przekonuje higienistka i dodaje: – Co więcej, te same szczepy są pomocne w walce z Candida albicans, grzybem odpowiedzialnym za pleśniawki i inne objawy kandydozy jamy ustnej. Probiotyki te konkurują z drożdżakami o przestrzeń i składniki odżywcze, stwarzając dla nich nieprzyjazne do bytowania warunki. Na dodatek bakterie te wytwarzają związek reuterynę zwalczający patogeny. Preparaty probiotyczne można stosować wspierająco w leczeniu istniejących problemów z zębami i dziąsłami, ale również profilaktycznie. Warto wiedzieć, że po zaprzestaniu stosowania liczba bakterii probiotycznych spada, a nawet zanika, dlatego najlepiej w porozumieniu z dentystą wprowadzić je do swojej codziennej pielęgnacji. W niektórych produktach występują także bakterie kwasu mlekowego kryjące się pod ogólnymi nazwami Lactobacillus i Bifidobacterium, ich zadaniem jest wspieranie zdrowego mikrobiomu, modulowanie odpowiedzi odpornościowej, ale także stworzenie dogodnych warunków dla rozwoju innych korzystnych mikroorganizmów. Dodatkowe wzmocnienie mikrobiomu Równowaga w świecie mikroorganizmów jest bardzo krucha i łatwą ją zachwiać. Główne czynniki? Pobieżne szczotkowanie, dużo cukru w diecie, palenie papierosów, ale też choroby, które obciążają organizm, jak cukrzyca, suchość w ustach, antybiotykoterapia. Kolonizację jamy ustnej przez komensalne gatunki bakterii można wspierać, przyczyniając się tym samym do zmniejszenia liczebności patogenów (tu zła wiadomość: ich nie wyeliminujemy całkowicie nigdy). – Jednym z takich pierwiastków jest cynk, dlatego spotkamy go w wielu produktach do higieny jamy ustnej. Nie tylko redukuje odkładanie się płytki nazębnej, ale hamuje wzrost patogenów, a przy tym przeciwdziała nieświeżemu oddechowi, wiążąc lotne związki siarki. W pastach i płukankach mogą występować formy inaktywowane bakterii kwasu mlekowego, które dobrze wpływają na odporność oraz sprzyjają odbudowie mikrobiomu przy dysbiozie. Spotkamy także naturalne enzymy rozbijające wytworzony przez bakterie biofilm na zębach oraz colostrum lub samą laktoferynę. To silnie działające substancje pochodzenia naturalnego wzmacniające odporność, działające przeciwzapalnie i przeciwdrobnoustrojowo – opisuje ekspertka Dentim Clinic Medicover. Warto zwrócić uwagę na ksylitol, zwany też cukrem brzozowym. W przeciwieństwie do zwykłego cukru, S. mutans nie jest w stanie go metabolizować. Gdy bakterie próbują przetworzyć ksylitol, jest on wchłaniany do ich komórek, ale nie dostarcza im energii, co prowadzi do ich „zagłodzenia” i zahamowania wzrostu. Dodatkowo użycie ksylitolu redukuje produkcję kwasów, utrzymując bardziej zasadowe środowisko w jamie ustnej, co sprzyja remineralizacji szkliwa. Ksylitol ogranicza także zdolność bakterii próchnicowych do przylegania do powierzchni zębów, ułatwiając ich usunięcie ze śliną i zapobiegając tworzeniu płytki nazębnej. Jest częstym dodatkiem w produktach do higieny jamy ustnej dla dzieci ze względu na jego przyjemny, słodki smak. Higiena na serio Nieodzownym elementem zdrowia jamy ustnej jest systematyczna i prawidłowa higiena jamy ustnej. Na liście czynności powinny znaleźć się: szczotkowanie, nitkowanie, płukanka, szorowanie języka i wizyty kontrolne. – Nitkowanie jest jednym z najważniejszych elementów codziennej higieny, ale chyba najbardziej zaniedbanym. To między zębami ukrywają się chorobotwórcze bakterie, które po pobieżnym szczotkowaniu rozpierzchają się po całej jamie ustnej. Lubią ciepłe, wilgotne środowisko i nie potrzebują tlenu do życia, dlatego lokują się w kieszonkach dziąsłowych. Nitka jest na tyle cienka, że rozbija film bakteryjny i

Starczowzroczność – problem, który dosięga już milenialsów.

Jak go usunąć? Z wiekiem nie tylko skóra wiotczeje i pogarsza się słuch. Starzeją się także nasze oczy, które zaczynają coraz gorzej widzieć z bliska. Starczowzroczność, czyli prezbiopia, nazywana też „syndromem długiej ręki”, to naturalny i nieunikniony proces, który dotknie każdego, kto przekroczy 40. rok życia. Dziś są to już milenialsi! Warto więc wiedzieć, jak skorygować widzenie lub pozbyć się problemu z pomocą innowacyjnych metod, które mogą go trwale usunąć. dr n. med. Iwona Filipecka, okulistka z Centrum Okulistyki i Optometrii OKULUS PLUS w Katowicach Oczy się starzeją – i jest to proces, który przejdzie każdy. Szacuje się, że tylko w Polsce starczowzroczność dotyka już niemal 10 milionów osób. W miarę starzenia się populacji liczba przypadków będzie rosła. Jak wyliczył World Council of Optometry, do 2050 roku prezbiopia będzie dotyczyć niemal 40% ludzi na całym świecie. Zwłaszcza że starczowzroczność – wbrew nazwie – nie dotyczy tylko osób starszych. Rozwija się stosunkowo wcześnie, już między 40. a 45. rokiem życia i nasila się z każdym kolejnym rokiem życia. – Prezbiopia to nic innego jak spadek zdolności oka do akomodacji, czyli ostrego widzenia z bliska. Przyczyną jest postępująca z wiekiem utrata elastyczności soczewki oka i osłabienie mięśni oka, które odpowiadają za jej kształtowanie. W przeciwieństwie do elastycznej soczewki u młodej osoby, która łatwo zmienia kształt, aby skupić się na obiekcie – jak świetnie działający zoom fotograficzny – starsza soczewka po prostu twardnieje i traci tę zdolność – mówi dr n. med. Iwona Filipecka, okulistka z Centrum Okulistyki i Optometrii OKULUS PLUS w Katowicach i dodaje: – W efekcie pogarsza się widzenia z bliska. Najczęściej osoby z prezbiopią widzą rozmazany tekst podczas czytania, muszą odsuwać tekst lub obraz daleko od oczu – stąd potoczna nazwa: „syndrom długiej ręki”. Osoby takie potrzebują też więcej światła do czytania, częściej odczuwają zmęczenie i suchość oczu podczas pracy z bliska czy doświadczają bólów głowy. To symptomy alarmowe, które powinny skłonić do wizyty u okulisty, zwłaszcza po czterdziestce. Głównym czynnikiem rozwoju prezbiopii jest bowiem wiek. Problem z ogniskowaniem na bliskie obiekty to fizjologiczny proces będący rezultatem starzenia się organizmu. Istnieje jednak szereg innych czynników, które mogą przyspieszać dolegliwości. Wśród nich znajduje się m.in. praca wymagająca ciągłego patrzenia z bliska, np. na urządzenia ekranowe. Także choroby ogólne – w tym cukrzyca, choroby tarczycy czy choroby autoimmunologiczne – mogą przyspieszać i nasilać ten starzenie się oczu. Również niektóre leki, np. antyhistaminowe, antycholinergiczne czy steroidowe, mogą spotęgować objawy prezbiopii. Do tego prezbiopia wcześniej może pojawić się u osób z nadwzrocznością. Kluczowa jest więc diagnostyka i czujność na objawy. Niestety, szacuje się, że w Polsce nawet co dziesiąta osoba ze starczowzrocznością nie jest świadoma swoich problemów ze wzrokiem. – Im wcześniej rozpoznamy starczowzroczność, tym skuteczniej możemy kontrolować problem, a nawet go usunąć innowacyjnymi metodami. Na 40. urodziny warto więc sprezentować sobie badanie wzroku. Diagnostyka jest prosta – składa się z wywiadu, badania ostrości widzenia z bliska i daleka przy pomocy tablicy Snellena, pomiaru wady wzroku, badania akomodacji oka, badania przedniego odcinka oka i dodatkowych testów, np. pomiaru ciśnienia śródgałkowego czy badania widzenia obuocznego i koordynacji wzrokowej. U starszych pacjentów czasem wykonuje się też badanie dna oka, zwłaszcza jeśli występują inne niepokojące objawy – mówi ekspertka. Leczenie: soczewki lub zabiegi trwale usuwające problem Terapia polega przede wszystkim na korekcji widzenia – opcji jest jednak wiele. Okulista może zalecić noszenie okularów – do czytania, progresywnych lub dwuogniskowych. Istnieje także możliwość zastosowania soczewek kontaktowych do monowizji. Wówczas jedno oko koryguje się do widzenia z daleka, a drugie – z bliska, np. do czytania. Alternatywą są soczewki kontaktowe multifokalne, czyli wieloogniskowe, które przypominają okulary progresywne. Umożliwiają wyraźne widzenie na różnych odległościach – zarówno z bliska, jak i z daleka, a także na odległość pośrednią. Coraz częściej można wykonać też refrakcyjną wymianę soczewki (RLE). To nowoczesny zabieg chirurgii oka, który usuwa prezbiopię i uniezależnia od okularów. – Zabieg RLE polega na usunięciu naturalnej soczewki oka i zastąpieniu jej sztuczną soczewką wewnątrzgałkową. Dobór soczewki jest indywidualny – uwzględniamy styl życia pacjenta, charakter pracy, aktywności oraz schorzenia okulistyczne i ogólne. Sam zabieg trwa kilkanaście minut, przeprowadzany jest w znieczuleniu miejscowym i nie wymaga hospitalizacji. To rozwiązanie, które pozwala trwale poprawić jakość widzenia i zrezygnować z okularów do czytania czy patrzenia w dal – mówi ekspertka OKULUS PLUS. Zabieg ma także inne, dodatkowe korzyści. – Wymieniając soczewkę, chroni się oko przed rozwojem zaćmy lub jednoczasowo i trwale usuwa się ją, jeśli już się rozwinęła. W trakcie zabiegu korygowane są także powszechne wady wzroku, takie jak krótkowzroczność, nadwzroczność i astygmatyzm, które mogą występować niezależnie od starczowzroczności i potęgować problemy z widzeniem. W tym przypadku, po wymianie soczewki, osoba taka nie musi już nosić okularów – mówi dr Iwona Filipecka. Istnieją także inne, innowacyjne sposoby na pozbycie się prezbiopii. Coraz popularniejszym rozwiązaniem jest laserowy zabieg refrakcyjny z wykorzystaniem metody Presbyond Pro. – Cały zabieg polega na modelowaniu rogówki w obu oczach przy pomocy wiązki lasera. Wzrok koryguje się tak, aby jedno oko wyraźnie widziało przedmioty w oddali, a drugie – które nie jest dominujące – przedmioty położone blisko. W rezultacie powstaje tzw. strefa przejściowa, dzięki której oczy mogą ze sobą współpracować i widzieć także na odległości pośrednie. To alternatywa dla okularów progresywnych lub dwuogniskowych, która uniezależnia pacjenta od nich – mówi dr Iwona Filipecka. Aby jednak móc z niego skorzystać, należy spełnić kilka warunków. Przede wszystkim rogówka pacjenta musi mieć odpowiednią grubość, wada wzroku powinna być stabilna przez co najmniej 12 miesięcy, a także nie mogą występować schorzenia takie jak zaćma, jaskra czy zespół suchego oka. Koniecznie jest też przejście kwalifikacji z szeregiem badań diagnostycznych. Starzenie się oczu można dziś więc skutecznie zatrzymać, a nawet częściowo cofnąć. – Nowoczesna optyka i okulistyka oferuje coraz szerszy wachlarz możliwości. Oprócz tradycyjnych okularów dostępne są także dyskretne soczewki kontaktowe, po które chętnie sięgają młodsze osoby zmagające się z presbiopią. Przyszłość należy jednak do nowoczesnych metod chirurgicznych i laserowych, które pozwalają przywrócić ostre widzenie w zaledwie kilkadziesiąt minut. Dzisiejsze zabiegi są coraz mniej inwazyjne, co znacząco skraca czas rekonwalescencji. Jednocześnie rozwój technologii sprawia, że są one coraz bardziej precyzyjne i skuteczne – podkreśla ekspertka OKULUS

Od Barcelony po Tokio – zagraniczne kursy językowe dostępne dla każdego

Coraz więcej młodych Polaków wybiera edukacyjne wyjazdy językowe jako sposób na rozwój, poznanie świata i lepszy start w dorosłość. Gap year nie jest już traktowany jako przerwa w nauce, lecz jako świadomy krok ku samodzielności i odkrywaniu własnej drogi. Intensywna nauka języka w naturalnym środowisku, bliski kontakt z inną kulturą i międzynarodowe relacje to doświadczenia, które kształtują na lata. Dzięki pożyczkom edukacyjnym 0% taka szansa staje się dostępna także dla tych, którzy dotąd nie mogli sobie na nią pozwolić. – Gap year to czas na samodzielność, poznanie siebie, rozwój kompetencji i sprawdzenie, w jakim kierunku chcemy iść dalej – mówi Magda Celejewska, Country Manager EF Education First. – Widzimy to po naszych kursantach – wracają dojrzalsi, pewniejsi siebie  i często z konkretnym planem na przyszłość. Niektórzy uczestnicy wybierają wyjazdy typu au pair, inni podejmują pracę w Australii, uczą się japońskiego w Tokio lub wybierają kurs językowy w Barcelonie. Najważniejsze jest to, że taki wyjazd przestaje być „ucieczką” – staje się inwestycją w przyszłość. – wyjaśnia ekspertka. Zagraniczny kurs językowy to doświadczenie, które wpływa nie tylko na poziom językowy, ale także na postawę, relacje i pewność siebie. Jak pokazuje przykład jednego z 17-letnich uczestników kursów, który najpierw uczył się japońskiego w Tokio, a następnie angielskiego w Sydney, taka roczna przerwa może być przełomowym momentem. – Rodzice chłopca powiedzieli nam, że ich syn wrócił jako zupełnie inny człowiek – mówi Magda Celejewska. – Stał się niezależny, otwarty na świat, wie, czego chce. I właśnie o to chodzi – o doświadczenie, które zostaje na lata, a nie tylko chwilową zmianę otoczenia. – dodaje ekspertka. Język w praktyce i realnym świecie, nie w szkolnej ławce Kursy językowe za granicą pozwalają na naukę poprzez zanurzenie w języku – od zajęć z native speakerami, po codzienne zakupy, rozmowy i funkcjonowanie w międzynarodowym środowisku. Uczestnicy mogą wybrać się do takich miejsc jak: Londyn, Nowy Jork, Seul, Malta czy San Diego, a także zdecydować, jak intensywny i jak długi ma być kurs. – Nasi kursanci nie tylko uczą się języka, ale też go używają – codziennie, naturalnie, w prawdziwych sytuacjach – mówi Alicja Sztark, Marketing Manager w EF Education First.  – Dzięki temu zyskują nie tylko kompetencje językowe, ale też odwagę i większą niezależność. Coraz więcej osób wybiera także kursy innych języków niż angielski – hiszpański, francuski, japoński czy koreański stają się atrakcyjne nie tylko dla pasjonatów kultury, ale też tych, którzy chcą wyróżnić się na rynku pracy. Na naukę nigdy nie jest za późno – językowe podróże w każdym wieku Coraz częściej na wyjazdy językowe decydują się osoby po trzydziestce, czterdziestce, a nawet siedemdziesiątce. Dla jednych to sposób na przerwę zawodową, dla innych realizacja marzeń odkładanych przez lata. – Często słyszymy pytanie: „czy nie jestem za stara lub za stary na naukę języka?”. Odpowiedź brzmi: oczywiście, że nie – mówi Alicja Sztark. – Kursy dla dorosłych i seniorów są dopasowane tematycznie i kulturowo, a wyjazd łączy edukację z podróżą i inspirującym odpoczynkiem – dodaje ekspertka. Dodatkowym atutem takich programów są atrakcje dostosowane do wieku – zwiedzanie, warsztaty kulinarne, poznawanie lokalnych zwyczajów i kuchni. Dzięki temu wyjazd nie tylko rozwija, ale też przynosi radość i satysfakcję z poznawania świata. Pożyczka edukacyjna 0% – wsparcie, które realnie otwiera drzwi Jedną z najczęstszych barier przy planowaniu wyjazdu za granicę są finanse. Dlatego EF Education First zachęca klientów, aby w przypadku gdy barierą są koszty, rozważyli skorzystanie z pożyczki edukacyjnej z oprocentowaniem 0%, dostępnej w ramach programu Banku Gospodarstwa Krajowego. Można uzyskać do 75 tysięcy złotych, a po przedstawieniu dyplomu ukończenia kursu – skorzystać z umorzenia do 25% wartości pożyczki. Spłata rozłożona jest na trzy lata. – Wystarczy skontaktować się z naszym doradcą językowym. Na podstawie rozmowy przygotowujemy ofertę oraz dokumenty potwierdzające rezerwację kursu, niezbędne do złożenia wniosku. Całość jest bardzo przejrzysta i dostosowana do możliwości uczestnika – mówi Alicja Sztark. – Szczegóły można znaleźć na stronie pozyczkinaksztalcenie.pl, gdzie wszystko jest opisane krok po kroku. – podkreśla ekspertka. Taka forma wsparcia może ułatwić podjęcie decyzji o nauce za granicą także tym osobom, które wcześniej rezygnowały z wyjazdu z powodów finansowych. Połączenie edukacji z podróżą staje się realnym planem, a nie tylko marzeniem.  

Algarve – 300 dni słońca i tanie loty z Polski

Algarve – 300 dni słońca i tanie loty z Polski. Nic dziwnego, że AI je wskazała Algarve, południowy region Portugalii, to miejsce, które łączy wyjątkowy klimat, styl życia i dostępność, jakiej jeszcze kilka lat temu trudno było się spodziewać. W 2024 roku Portugalię odwiedziło ponad 408 tys. turystów z Polski – o 23% więcej niż rok wcześniej. A dane za pierwszy kwartał 2025 roku pokazują, że ten trend tylko się nasila – liczba polskich gości wzrosła już o ponad 25%. Co ciekawe, według danych podanych przez Chillizet[i], kiedy zapytano sztuczną inteligencję o najlepszy kierunek wakacyjny dla Polaków w 2025 roku, odpowiedź była jednoznaczna: Algarve. AI wskazała ten region ze względu na ponad 300 słonecznych dni w roku, dostępność tanich lotów z Polski, wysoką jakość życia i zróżnicowaną ofertę – zarówno dla turystów, jak i osób szukających miejsca do życia lub pracy zdalnej. Algarve, do którego się wraca – albo zostaje Algarve to nie tylko rajskie plaże, ocean i charakterystyczne klify. To także stabilna infrastruktura, rozwinięte usługi, prywatna i publiczna opieka zdrowotna oraz coraz silniejsza międzynarodowa społeczność. To właśnie dlatego region przyciąga już nie tylko urlopowiczów, ale również rodziny z dziećmi, cyfrowych nomadów czy osoby planujące spokojną emeryturę. – Algarve od zawsze było miejscem na wymarzony urlop – mówi Karolina Machura, doradczyni ds. nieruchomości z firmy Dom w Portugalii (Home in Portugal). – Ale coraz częściej staje się miejscem do życia. Przyjeżdżasz na dwa tygodnie, a zostajesz na stałe. Wygodne połączenia i AI potwierdza – Algarve bliżej niż kiedykolwiek Główne lotnisko Algarve – Faro (FAO) – obsługuje bezpośrednie loty z Polski, m.in. z Warszawy, Krakowa, Katowic i Gdańska, głównie dzięki liniom Ryanair i Wizz Air. W sezonie letnim dostępnych jest kilkanaście rotacji tygodniowo. To znacząco wpływa na decyzje nie tylko turystów, ale również osób planujących zakup nieruchomości. Dla podróżnych wybierających się do Algarve poza sezonem lub chcących połączyć pobyt z odwiedzeniem innych części Portugalii, alternatywą jest Lizbona. Między stolicą a Algarve kursują szybkie pociągi i autostrady, pozwalające dotrzeć na południe w 2,5–3 godziny. Nowością 2025 roku są codzienne bezpośrednie połączenia PLL LOT z Warszawy do Lizbony, co ułatwia podróże całoroczne – również osobom zainteresowanym inwestycjami czy dłuższym pobytem rekonesansowym. Drugi dom, który staje się pierwszym wyborem Algarve to także idealna lokalizacja na drugi dom. Region kusi różnorodnymi krajobrazami – od surowych klifów w okolicach Lagos po spokojne, rozległe plaże Taviry – a rynek nieruchomości jest stabilny i pełen atrakcyjnych ofert. Wybierać można spośród stylowych apartamentów z widokiem na ocean czy nowoczesnych willi otoczonych migdałowcami. W regionie powstają nowe projekty mieszkaniowe, takie jak Lux Garden Evo czy Albufeira Garden – inteligentne osiedla zbudowane z myślą o osobach z całego świata. Położone blisko plaż, restauracji i pól golfowych, oferują prywatność i wysoki komfort życia. Zakup nieruchomości w Portugalii jest możliwy dla cudzoziemców – proces jest prosty, wspierany przez także polskojęzycznych doradców, a prawo objęte jest regulacjami unijnymi. Miasta takie jak Lagos, Faro czy Albufeira mają silne i zróżnicowane społeczności międzynarodowe. Obcokrajowcy szybko się tu odnajdują, a język angielski jest powszechnie używany. Usługi – od opieki zdrowotnej po szybki internet – spełniają, a nierzadko przewyższają standardy północnej Europy. Jednym z głównych atutów jest służba zdrowia. Portugalski system publiczny jest przystępny cenowo i solidny, a prywatne placówki na terenie całego regionu oferują wysoką jakość opieki w rozsądnych cenach. Rodziny mają dostęp do międzynarodowych szkół, co ułatwia dzieciom adaptację, a emeryci cenią sobie rytm życia, który pozwala naprawdę odpocząć. – Ludzie często są zaskoczeni, jak naturalnie przebiega proces osiedlenia się tutaj – mówi Karolina. – Przyjeżdżasz z myślą o wakacjach, a zanim się obejrzysz, chodzisz rano na jogę, a po południu zbierasz pomarańcze z własnego ogrodu. To miejsce daje poczucie zakorzenienia. Golf, pomarańcze i owoce morza Nie sposób mówić o Algarve bez wspomnienia o golfie. Z ponad 30 polami golfowymi o standardzie mistrzowskim region ten jest jednym z czołowych miejsc dla miłośników tego sportu na świecie. Pola takie jak Quinta do Lago, Vale do Lobo czy Dom Pedro Victoria są znane nie tylko z jakości, ale i z przepięknych naturalnych krajobrazów. Bez względu na to, czy jesteś doświadczonym graczem, czy dopiero zaczynasz, Algarve oferuje idealne warunki przez cały rok. Algarve to także prawdziwy raj dla smakoszy – kuchnia regionu to ukłon w stronę morza i świeżych, lokalnych składników. Na targach królują ryby i owoce morza, a wiele z najlepszych potraw powstaje na bazie codziennego połowu. Cataplana – tradycyjny gulasz z owoców morza duszony w miedzianym naczyniu z winem i ziołami – to zarówno kulinarna wizytówka, jak i danie pełne domowego ciepła. Region słynie też z najsłodszych w Europie pomarańczy, dojrzewających w słońcu fig oraz migdałów, które trafiają do wykwintnych wypieków i likierów. Lokalne winnice zyskują coraz większe uznanie, a oliwa z oliwek ma tu złoty kolor i najwyższą jakość. Styl życia, który przyciąga Zamiast korków i smogu – czyste powietrze, ocean i rytm dnia dopasowany do słońca. Algarve oferuje to, czego coraz więcej Polaków poszukuje: równowagę, poczucie bezpieczeństwa i zdrowy styl życia. Opieka medyczna na poziomie europejskim, międzynarodowe szkoły, a także szeroki wybór restauracji i aktywności – od surfingu po golf – sprawiają, że codzienność tutaj naprawdę smakuje inaczej. Jak ujęła to Karolina Machura z Home in Portugal: – Algarve często nazywamy wakacjami, które się nie kończą – ale tak naprawdę jego magia polega na tym, jak szybko zaczynasz czuć, że to miejsce zawsze było twoje. Home in Portugal Jako agencja nieruchomości, Home in Portugal jest częścią Libertas Group – uznanej firmy działającej w portugalskim sektorze nieruchomości, posiadającej ponad trzydziestoletnie doświadczenie. Grupa koncentruje swoją działalność głównie na obszarach przybrzeżnych, takich jak Lizbona, Alcochete, Seixal, Albufeira, Lagoa i Faro. Od początku istnienia Libertas stawia na dostarczanie wysokiej jakości rozwiązań budowlanych, doskonałej obsługi klienta oraz promowanie idei zrównoważonego rozwoju. Jest jedynym deweloperem nieruchomości w Portugalii, który od 2008 roku posiada certyfikat środowiskowy ISO 14001, co potwierdza jej zaangażowanie w działania proekologiczne. Większość projektów realizowanych przez Libertas od 2010 roku otrzymała ocenę A lub A+ w zakresie efektywności energetycznej i została wyposażona w system zarządzania wodą AQUA+. Dzięki temu firma przyczyniła się do redukcji emisji tysięcy ton CO₂

Z myślą o mieszkańcach. Przekazanie nieruchomości w zakopanem na rzecz powiatu tatrzańskiego

Obiekty, które łączyłyby funkcje edukacyjne, sportowe czy kulturalne. Miejsca spotkań z bogatą ofertą, tętniące życiem i zapraszające w swoje progi. Marzą o nich samorządowcy i mieszkańcy. Jest ogromna szansa, że właśnie taki obiekt powstanie w Zakopanem przy ul. Orkana 2a. Wojewoda małopolski Krzysztof Jan Klęczar wydał decyzję dotyczącą przekazania tej nieruchomości przez Skarb Państwa na rzecz powiatu tatrzańskiego. Uporządkowanie stanu prawnego było wymagające i obejmowało szereg etapów. Zamknięcie tej procedury otwiera jednak drogę do uruchomienia tam obiektu, który będzie działał z myślą o mieszkańcach i z pożytkiem dla całej społeczności lokalnej.   Dla mieszkańców Nieruchomość jest częścią byłej strażnicy Państwowej Straży Pożarnej, wzniesionej w latach 1952-1956. Pozostała część budynku należy do Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” Gniazdo w Zakopanem. Powierzchnia całego budynku to ponad 2 tys. m2, a przekazana powiatowi nieruchomość ma wartość prawie 3,1 mln zł. – Bardzo mi zależy na tym, żeby takie obiekty jak ten służyły mieszkańcom. Jest to budynek, który od początku swojego istnienia służył dobru lokalnej społeczności jako strażnica Państwowej Straży Pożarnej. Już niedługo zyska nowe życie. Dziękuję Starostwu Tatrzańskiemu za podjęcie odpowiednich działań oraz Wydziałowi Skarbu Państwa i Nieruchomości MUW za poświęconą pracę i przeprowadzoną analizę formalną poprzedzającą sfinalizowanie całej procedury – mówi wojewoda małopolski Krzysztof Jan Klęczar. Plan i pomysł – Warto rozmawiać, nawet kiedy są trudne, wydawać by się mogło, nierozwiązywalne sytuacje. Trzeba próbować siadać do stołu, nawet kilkukrotnie. I tak też się stało w tym przypadku. Dziś wszystkie sprawy majątkowe są już uporządkowane. Cieszę się, gdy widzę, jak dużo młodzieży, mieszkańców już teraz korzysta z tego miejsca, a myślę, że wspólnymi siłami możemy je rozkręcić, żeby tętniło w nim życie – mówi starosta tatrzański Andrzej Skupień. Nieruchomość została przeznaczona na realizację zadań publicznych powiatu tatrzańskiego. Planowane jest utworzenie obiektu wielofunkcyjnego mającego stanowić siedzibę jednostek powiatu wykonujących zadania z zakresu edukacji publicznej, kultury, wspierania rodziny i systemu pieczy zastępczej, polityki prorodzinnej i senioralnej, wspierania osób niepełnosprawnych lub na działalność organizacji pozarządowych wykonujących zadania powiatu z zakresu m.in. porządku publicznego i bezpieczeństwa obywateli. W ramach struktur organizacyjnych powiatu funkcjonuje Tatrzańskie Centrum Kultury „Jutrzenka”, którego siedziba mieści się w zabytkowym drewnianym budynku przy ul. Grunwaldzkiej 3 w Zakopanem. Przekazana przez Skarb Państwa nieruchomość przy ul. Orkana 2a pozwoli na stworzenie przestrzeni pozwalającej na komfortowe prowadzenie zajęć organizowanych przez „Jutrzenkę”. Procedura przekazania W ramach przeprowadzonej procedury dokonano najpierw podziału nieruchomości zgodnego z faktycznym użytkowaniem na gruncie. Następnie wojewoda małopolski Krzysztof Jan Klęczar wyraził zgodę na zamianę nieruchomości należącej do Skarbu Państwa na nieruchomość należącą do Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” Gniazdo w Zakopanem. Warunkiem dokonania tej zamiany było ustanowienie służebności gruntowej zapewniającej nowo powstałej nieruchomości Skarbu Państwa dostęp do drogi publicznej, a także wyrównanie wartości zamienianych nieruchomości. Jednocześnie wojewoda wyraził zgodę na darowiznę tej nieruchomości Skarbu Państwa na rzecz powiatu tatrzańskiego. Zdjęcia oraz tekst: Małopolski Urząd Wojewódzki w Krakowie

DHL eCommerce Polska rozszerza sieć punktów OOH dostępnych w Allegro Delivery o sklepy Żabka

DHL eCommerce Polska umacnia swoją pozycję w dostawach out-of-home (OOH). Punkty DHL rozlokowane w sklepach Żabka, oficjalnie dołączyły do programu Allegro Delivery. Dzięki temu w usłudze dostępnych jest już blisko 22 000 punktów DHL. To efekt konsekwentnej rozbudowy przez firmę największej w Europie sieci OOH, oferującej wygodne rozwiązania dostaw dla sektora e-commerce. Punkt odbioru na każdym rogu – elastyczność i wygoda, które mają znaczenie Klienci Allegro zyskują dostęp do punktów DHL w sieci Żabka w ramach Allegro Delivery w sposób prosty i intuicyjny – wystarczy wybrać najbliższy punkt odbioru DHL w aplikacji lub na stronie Allegro. Sklepy Żabka, czynne przez cały tydzień, gwarantują maksymalną elastyczność i dopasowanie do codziennego rytmu zakupów. „Konsekwentnie budowana sieć OOH oraz strategiczne partnerstwa są naszą odpowiedzą na oczekiwania rynku. Polacy cenią wygodę i elastyczność. Preferują odbiór paczek w punktach po drodze – wracając z pracy czy robiąc zakupy.” – komentuje Agnieszka Świerszcz, CEO DHL eCommerce Polska. 150 tysięcy punktów DHL w Europie – największa sieć OOH na kontynencie W skali kraju, DHL eCommerce Polska oferuje już blisko 22 000 punktów nadań i odbioru (w tym automaty paczkowe, sklepy oraz punkty partnerskie). Na poziomie europejskim DHL dysponuje ponad 150 000 punktów OOH. To największa sieć wśród operatorów logistycznych w Europie i dowód na międzynarodową skalowalność usług DHL. Polska wyjątkowa na tle Europy: punkty OOH głównym trendem Rozwój sieci punktów odbioru nie jest przypadkowy – to świadoma strategia DHL eCommerce Polska, której celem jest maksymalne uproszczenie procesu dostawy i uczynienie go jak najbardziej dopasowanym do codziennego stylu życia klientów. Inwestycje firmy i partnerstwa i partnerstwa, takie jak z siecią Żabka czy Allegro Delivery, mają jeden nadrzędny cel: poprawiać doświadczenie zakupowe milionów użytkowników e-commerce w Polsce. Jak pokazuje najnowszy raport DHL „E-commerce Trends 2025”, Polska pozostaje jednym z globalnych fenomenów w kontekście odbiorów OOH. Aż 56% Polaków preferuje odbiór przesyłek w automatach paczkowych, a 81% konsumentów deklaruje, że rezygnuje z zakupu, jeśli nie ma wygodnej opcji dostawy i zwrotu paczki. Polacy znacznie częściej niż klienci w innych krajach korzystają z rozwiązań „przy okazji” – jak parcel shopy, sklepy convenience czy automaty. Z kolei 79% europejskich klientów wybiera dziś zwroty w punktach OOH – pokazując, że elastyczność i wygoda stają się nowym standardem e-commerce.